Nie jestem aż takim optymistą, żeby wróżyć lobby LGBT nagłą plajtę, ale na pewno za Trumpa będzie mu trudniej niż dotychczas.
Stwierdzenie, że prezydentura Trumpa to wielka niewiadoma nie jest odkryciem Ameryki. Choć jego zapowiedzi dotyczące dogadywania się z Rosją czy zmniejszenia zaangażowania w NATO są dla Polski niepokojące, to nie wiadomo, czy i w jakim stopniu będą realizowane. Jednak przy wszystkich zastrzeżeniach do Trumpa, jedna rzecz naprawdę cieszy. I nie mam na myśli reakcji establishmentu, choć nie powiem, sporo złośliwej frajdy daje oglądanie mądrych specjalistów od wszystkiego z minami jak u piłkarzy Realu po bramce Moulina. To, co za Trumpa niemal na pewno zmieni się na lepsze, to podejście do obyczajowych wynalazków lewicy.
USA za czasów Baracka Obamy nie skąpiły środków na cywilizowanie narodów, które nie chciały same z siebie wprowadzać np. przywilejów dla par jednopłciowych. W Afryce wprowadzanie lewicowych praw było warunkiem otrzymywania pomocy. Słynny był przypadek tu Ugandy, której z powodu oporu przed uznaniem homoślubów cofnięto pomoc finansową. Jednak kraj ten nie był wyjątkiem. Nigeria nie dostała informacji nt. losu dziewcząt porwanych przez dżihadystów z Boko Haram, choć Pentagon przyznawał, że takie wiadomości ma. Były konserwatywny kongresman Steve Stockman twierdził, że w zamian Barack Obama zażądał od nigeryjskich władz zmiany prawa dotyczącego małżeństwa. Skoro do niej nie doszło, informacji nie przekazano. Walka o postęp toczyła się zresztą nie tylko za granicą. Dość powiedzieć, że proaborcyjna organizacja Planned Parenthood of America była dotowana wielomilionowymi kwotami, choć na swoich usługach świetnie zarabia.
Szanse na to, że za Donalda Trumpa polityka obyczajowa się zmieni są naprawdę duże. Największą nadzieję na to daje mianowanie wiceprezydentem Mike’a Pence’a, który jako kongresman walczył z lobby LGBT czy Planned Parenthood. Poza tym wspieranie lewicy zwyczajnie kosztuje, więc obcięcie wsparcia dla organizacji gejowskich będzie się rymowało z oszczędnościami, które obiecywano w kampanii
Oczywiście Donald Trump – jak przystało na człowieka, który w kraju o systemie dwupartyjnym należał do trzech partii – zmieniał zdanie choćby w kwestii dopuszczalności aborcji. Jednak trudno sobie wyobrazić, żeby kontynuował linię tak radykalnie lewicową, jak ta Obamy. Nie jestem aż takim optymistą, żeby wróżyć lobby LGBT nagłą plajtę, ale na pewno będzie mu trudniej. I będzie to widoczne także w Polsce.