W całym zamieszaniu po wyborze Donalda Trumpa mamy ten sam scenariusz, jaki przerobiliśmy po referendum ws. Brexit czy wyborach w Polsce - elity histeryzują, zamiast zastanowić się, dlaczego demokracja je odrzuca.
Przejrzałem właśnie komentarze tzw. elit politycznych i intelektualnych po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA. W zasadzie mamy powtórkę scenariusza, który przerabialiśmy po ostatnich wyborach w Polsce czy po referendum ws. Brexit: zapanowała histeria. Generalnie komentatorzy wieszczą koniec świata (a na pewno demokracji) i koniec stabilizacji (bo przecież prowadzone przez poprzedników Trumpa wojny zafundowały światu stabilizację, taką, jak totalna rozwałka na Bliskim Wschodzie i kryzys migracyjny w UE). Wybór Amerykanów jest przez tych komentatorów określany jako szaleństwo, obłęd, ślepota itd., itp. Pewien publicysta porównał nawet wybór Trumpa do małżeńskiej zdrady, której dopuszcza się znudzony stabilną sytuacją życiową mąż.
I - chociaż nie wiem co światu przyniesie kadencja Donalda Trumpa jako prezydenta USA - jedno jest pewne: obecne elity cechuje totalna bezrefleksyjność. Gdyby tzw. "czołowi komentatorzy" zechcieli na moment zejść z salonu na ulicę i spotkać z tzw. "społecznymi dołami" to zrozumieliby, że tych ryzykownych wyborów ludzie dokonują nie z nudów stabilnym życiem, ale właśnie z braku poczucia bezpieczeństwa i ze względu na kiepską jakość życia i brak perspektyw na ich poprawę. I to nie Trumpy i inne Le Peny za to odpowiadają, ale właśnie dotychczasowe, miłościwie władające nam elity. Gdyby ich dotychczasowa polityka była dobra, gdyby nie była przeżarta dbałością o własne interesy i uwzględniała coś takiego jak troska o dobro wspólne, to nikt nie ryzykowałby wyboru ludzi, po których nie wiadomo czego się spodziewać.
Sorry, ale wbrew temu co myślą tzw. elity, przeciętny wyborca, który wybiera Trumpa, albo głosuje za Brexitem, to nie jest idiota, który nie widzi wad takich wyborów. I jeśli się na nie decyduje, to dlatego, że dotychczasowy model rządów odebrał mu już wszelką nadzieję na to, że w Warszawie, Brukseli czy Waszyngtonie ktokolwiek jeszcze przejmuje się jego losem.
I jeśli odchodząca klasa władająca chce jeszcze myśleć o powrocie do sterów, to zamiast histeryzować, ględzić i wyzywać potencjalnych wyborców od głupków (w sposób bezpośredni lub kurtuazyjny), powinna wziąć się za solidną pracę u podstaw. Pracę nie nad tym, jak wyciągnąć więcej do swoich firm czy fundacji, ale nad programem, który pozwoli zwykłym ludziom doświadczyć tego, że są przedmiotem troski elit, a nie ich krowami do wydojenia. Pretensje o to, że wyborcy odrzucili ich wizję świata, mogą mieć tylko do siebie.
Wojciech Teister Dziennikarz, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego” oraz kierownik działu „Nauka”. W „Gościu” od 2012 r. Studiował historię i teologię. Interesuje się zagadnieniami z zakresu historii, polityki, nauki, teologii i turystyki. Publikował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Aletei”, „Stacji7”, „NaTemat.pl”, portalu „Biegigorskie.pl”. W wolnych chwilach organizator biegów górskich.