Moraliści i ekonomiści uznają to pewnie za absurd, ale…
Mój ojciec pożyczył pewnemu człowiekowi sporą sumę. Tamten nie oddawał. Pewnie nie miał z czego. Znałem go od dawna: wiem, że nie był człowiekiem bogatym, a jego rodzina była w trudnej sytuacji. Pewnie było mu ciężko z tym, że nie oddaje. Wstydził się tego i unikał spotkania z moim ojcem. A gdy już do niego dochodziło, wykręcał się. Mówił, że lada chwila odda. Ale nie oddawał. Nie był więc fair. Myślę, że było mu z tym ciężko. I ciężko było mojemu dobremu ojcu.
Poszedłem do dłużnika. Dałem mu część sumy, jaką był winien mojemu ojcu. Poprosiłem, by mu ją oddał. Jeśli nie całą, to przynajmniej w większości. Tak też się stało. Można by powiedzieć, że ja, syn (częściowo) spłaciłem ojcu dług innej osoby.
Czy na tym straciłem? Tak. Formalnie straciłem. Miałem pieniądze, mogłem je wydać na cokolwiek, ale oddałem je osobie, która była dłużnikiem mojego ojca.
Ale tak naprawdę nie straciłem niczego. Bo moje pieniądze trafiły do ojca, a przecież jego kieszeń jest dla mnie zawsze otwarta. Nieraz dawał mi pieniądze - i to hojnie. Gdybym tego potrzebował, dałby mi wszystko, co ma.
Różnica między mną a Synem Bożym jest taka, że ja spłaciłem ojcu tylko część długu znajomego. A Jezus spłacił Ojcu wszystko.
Odpuść bliźniemu jego winę. Niczego nie stracisz, bo kieszeń Boga Ojca jest dla Ciebie zawsze otwarta.
Jarosław Dudała Dziennikarz, prawnik, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 pracuje w „Gościu”.
Redaktor serwisu internetowego gosc.pl
Dziennikarz, z wykształcenia prawnik, były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 r. pracuje w „Gościu Niedzielnym”. Jego obszar specjalizacji to problemy z pogranicza prawa i bioetyki. Autor reportaży o doświadczeniach religijnych.
Kontakt:
jaroslaw.dudala@gosc.pl
Więcej artykułów Jarosława Dudały