Wstąpił na tron tuż po zakończeniu II wojny światowej, zdobył powszechne uwielbienie obywateli i został najdłużej panującym współcześnie władcą. W październiku zmarł król Tajlandii Rama IX.
Bhumibol Adulyadej, czyli król Rama IX, rządził od 1946 do 2016 roku. Większość Tajów nie pamięta innego władcy i traktowała obecność monarchy jego jedyny niezmienny element współczesnej Tajlandii. Po jego śmierci nastąpiła żałoba o zasięgu od dawna niespotykanym na świecie. Potrwa dokładnie 365 dni – od zgonu króla do 13 października 2017 roku. Ograniczono działalność hoteli, sklepów i restauracji. Ku zdziwieniu zagranicznych zawodników we wszystkich dyscyplinach sportu natychmiast zakończono ligowe rozgrywki. Rząd utworzył nawet specjalną linię telefoniczną, na którą mogą dzwonić Tajowie szczególnie ciężko przeżywający żałobę. Król Bhumibol już został obdarzony przydomkiem „Wielki”. Smutek Tajów pogłębia fakt, że na horyzoncie nie widać innych postaci, które zasługiwałyby na podobny szacunek. Rządząca junta wojskowa, z generałem Prayutem Chan-o-Cha na czele (co ciekawe, to 30. premier, który rządził za panowania króla), wykorzystuje żałobę do zacieśnienia kontroli nad społeczeństwem. Z kolei następca tronu – książę Maha Vajiralongkorm – ma opinię skandalisty, a dodatkowo odkłada decyzję o przejęciu władzy aż do zakończenia rocznej żałoby. Jaki więc los czeka tajską monarchię, dotychczas jedną z najstabilniejszych w Azji?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko