Zdanie: "Jestem przeciw aborcji, ALE..." brzmi równie przekonująco, jak: "Jest pani piękną kobietą, ALE..."
Nawet przeciwnicy aborcji mówią o niej językiem jej... zwolenników.
Mówi się np. o „zaostrzeniu prawa”. To ja pytam: jakie „zaostrzenie”?! Dla kogo to „zaostrzenie”? Jeśli spojrzeć ze strony najbardziej zainteresowanego, czyli dziecka, o którego życie chodzi, to wprowadzenie pełnej ochrony prawnej oznacza raczej liberalizację. W końcu chodzi przecież o poszerzenie możliwości korzystania z prawa do życia.
Inny przykład: „restrykcyjny projekt”. I znów: jeśli spojrzeć na to z punktu widzenia najbardziej zainteresowanego - dziecka - to nie mamy do czynienia z restrykcjami, ale ze złagodzeniem warunków, stawianych mu, by mogło się narodzić. Nie musiałoby się już „legitymować” zdrowiem i akceptacją innych osób.
Także określenie: „przerywanie ciąży” nie oddaje istoty problemu. Bo nie o ciążę chodzi, ale o życie dziecka. Jego zabicie jest przerwaniem ciąży w takim sensie, w jakim zabicie emeryta jest przerwaniem emerytury.
Półprawdą jest też mówienie o aborcji w kontekście przekonań religijnych. Półprawdą, bo zakaz aborcji wynika oczywiście z moralności np. chrześcijańskiej. Ale nie trzeba się do niej odwoływać, by zakazywać aborcji. Ateiści powinni chyba szczególnie dbać o ochronę życia doczesnego, bo - ich zdaniem - nie ma innego. A jeśli ciąża jest sprawą religijną, to jak nazwiemy poród? Objawieniem prywatnym?
Najbardziej irytują wypowiedzi typu: „Jesteśmy za ochroną życia, ALE…” Spójnik „ale” unieważnia bowiem to, co powiedziano przed nim. Ciekawe, co min. Antoni Macierewicz powiedziałby na takie zdanie: „Trzeba wyjaśnić katastrofę smoleńską, ALE nie można drążyć zbyt głęboko, by nie drażnić Rosjan”. Brzmi to równie przekonująco, jak zdania typu: „Sprzeciwiam się podwyżkom podatków, ALE…” Albo: „Jest pani piękną kobietą, ALE…”
W latach 90. spór o aborcję był w Polsce sporem o aborcję na życzenie. Dziś polskie społeczeństwo, zwłaszcza młodzież, jest dużo bardziej pro life. Dziś spór idzie o aborcję w przypadkach stosunkowo rzadkich. Tę prawdziwie dobrą zmianę zawdzięczamy, jak sądzę, wychowawczej roli słynnego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 1997 r. (Obaliło ono w Polsce aborcję na życzenie.) Jeśli jednak nie chcemy, by jakiekolwiek polskie dziecko mogło być zabite w majestacie prawa, to najpierw trzeba zmienić język, jakim mówi się o aborcji.
Jarosław Dudała Dziennikarz, prawnik, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 pracuje w „Gościu”.