Od kiedy to wierny towarzysz Cykor nazywa się pokorą?
Minister Gowin był uprzejmy powiedzieć: „Czarny protest nauczył nas pokory”.
Pokory? A co konkretnie was tej cnoty nauczyło? Tysiące środkowych palców, pokazanych przez kobiety ubrane na czarno? Wulgarne okrzyki wznoszone na rzecz nieskrępowanego procederu zabijania niewinnych ludzi?
Od kiedy to wierny towarzysz Cykor nazywa się pokorą?
Jasne, protestujących było sporo, ale czy posłowie PiS nie wiedzieli, że zniesienie aborcji ma wielu przeciwników? Czy nie wiedzieli, że lobby aborcyjne dysponuje potężnymi środkami propagandy? Czy nie wiedzieli, że ta propaganda posługuje się kłamstwem? Wiedzieli.
Jasne było, że propaganda lobby aborcyjnego musiała zrobić swoje – dlatego wielu Polaków, zwłaszcza Polek, kolejny raz uwierzyło kłamstwu. Bezkrytycznie, w ciemno, kupili ordynarnie sfałszowane informacje o treści projektu znoszącego aborcję (choćby to, że niby miał zlikwidować badania prenatalne). Ale nie mogło być inaczej. Zło nie ma racjonalnych argumentów, więc musi kłamać. Musi straszyć. Ale kłamstwo ma krótkie nogi, więc trzeba było spokojnie robić swoje, nie przejmując się jazgotem. A przy tym pamiętając, że ogromna rzesza Polaków radykalnie nie zgadza się z czarną retoryką aborcyjną.
Owszem, projekt nie musiał zawierać zapisu o możliwości karania kobiet, ale bądźmy uczciwi: czy ktoś myśli, że bez tego zapisu nie byłoby podobnej histerii? Byłoby to samo, tylko propagandyści na czoło wysunęliby pewnie kłamstwo o „skazywaniu kobiet na śmierć”. I tak przecież, wbrew faktom, w kółko to powtarzają.
Aborcjoniści podnoszą tak straszny krzyk, bo poza krzykiem nic już nie mają. To już ich ostatnia reduta. Widzą, że tym razem zniesienie aborcji jest naprawdę realne i to przyprawia ich o wściekłość i paniczny strach.
I wiecie, czego się najbardziej boją? Tego mechanizmu, który zadziałał w przypadku 500 plus. Ileż było krzyku, że to obiecanki cacanki, że niemożliwe, że budżet się zawali, a teraz, gdy zadziałało – cisza. Powszechne poparcie. Dlaczego? Bo teraz po prostu WIDAĆ, że to działa. Trzeba więc było zrobić swoje i poczekać.
W sprawie zniesienia aborcji jest trudniej, bo tu ludzie nie dostaną do ręki dającej się zmierzyć korzyści. Ale należy ją znieść, bo to najbardziej krzycząca krzywda i niesprawiedliwość. Zostanie to poprzedzone histerią, jakiej Polska jeszcze nie widziała, ale potem nastąpi czas prawdy. Ten czas, to trzy lata, jakie pozostały do wyborów. To wystarczająco dużo, żeby wszyscy oszukani przez lobby aborcyjne ZOBACZYLI, że wszystkie strachy były na Lachy – czyli na Polaków, którzy wreszcie powiedzieli „nie” demonowi trzymającemu nas na uwięzi kłamliwego „kompromisu”. Trzy lata to wystarczająco dużo, żeby każdy zobaczył, że kobiety nie umierają z braku pomocy przy porodach, i że po prostu to działa. Nie ma innego sposobu na kłamstwa i histerię, niż zderzyć je z prawdą.
Uleganie strachowi i zwlekanie w tej sprawie skraca czas, jaki dostał PiS nie tylko od społeczeństwa, ale, jestem przekonany, od Boga. A Bóg mówi: „Nie lękajcie się”.
Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.