Pracowity, niekonfliktowy – przyznaje to nawet opozycja. Po dymisji ministra Skarbu Państwa to Henrykowi Kowalczykowi powierzono kontrolę nad państwowymi spółkami. Wcześniej poznali go uczestnicy 43. Synodu Diecezji Płockiej.
Posłanka Beata Kempa wychwalała pod niebiosa Henryka Kowalczyka, mówiąc, iż Henio jest najbardziej pracowity w całym PiS. Łechtało to pułtuszczan zgromadzonych na sali. Wniosek z tej wypowiedzi taki, że PiS najlepszy w Polsce, a w PiS-ie najlepszy Henio Kowalczyk! – ironizował lokalny portal po spotkaniu polityków Prawa i Sprawiedliwości z mieszkańcami Pułtuska. Był rok 2010. Kowalczyk, który miał za sobą pracę w resorcie rolnictwa (na stanowisku wiceministra), był mniej rozpoznawalny niż znana z komisji hazardowej Beata Kempa. Nie jest też zaliczany do ścisłego otoczenia Jarosława Kaczyńskiego. W latach 90. nie należał do Porozumienia Centrum, tylko do Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Za to w poprzedniej kadencji pracował razem z Beatą Szydło w sejmowej komisji finansów. Kilka razy zaprosił ją do Pułtuska. – Rozumieją się na spojrzenie. Widać, że sobie ufają – mówi Jarosław Kopeć, szef portalu wpu24.pl, znający się z obecnym ministrem od lat. Najwyraźniej ma rację, skoro premier najpierw mianowała Henryka Kowalczyka przewodniczącym Komitetu Stałego Rady Ministrów, a potem p.o. ministrem Skarbu Państwa. To właśnie ten resort – i podległe mu firmy – stał się ostatnio dla opozycji celem nr 1.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jakub Jałowiczor