Wielu wielkich ludzi Kościoła stawało przed pokusą, by uciec przed krzyżem w imię owocnego działania.
Sprawa ks. Międlara wzbudziła wiele dyskusji w mediach. Broniłem jego kazania w Białymstoku, bo uważam, że nie było w nim nic nagannego. Ale miałem też nadzieję, że ten młody kapłan dojrzeje, że nie zabraknie mu cierpliwości i ducha posłuszeństwa Kościołowi. Niestety, wygląda na to, że duszpasterz nacjonalistów dał się ponieść swojemu ego... W tej sytuacji nasuwają mi się dwie refleksje. Pierwsza dotyczy tajemnicy rzeczywistego, czyli takiego, które czasem boli, posłuszeństwa w Kościele. Owa tajemnica zakorzeniona jest w posłuszeństwie samego Jezusa. Oto 30-letni Mistrz z Nazaretu rozpoczyna publiczną działalność, naucza, czyni cuda. Idą za Nim tłumy. Ale przeciwnicy chcą Go zabić. W tej sytuacji w Ogrójcu Jezus mógłby przekonywać Ojca: perspektywa bycia ukrzyżowanym jest bez sensu; mogę przecież zrobić jeszcze tyle dobra Ta historia powtarzała się w wielu wielkich ludziach Kościoła, którzy stawali przed pokusą, by uciec przed krzyżem w imię owocnego działania. W XVI wieku Kościół znajdował się w stanie zepsucia, poczynając od Rzymu. W tym czasie żyło dwóch ludzi: Marcin Luter i Ignacy z Loyoli. Pierwszy się zgorszył i zaczął naprawiać Kościół od wyzywania papieża. Drugi założył zakon ze specjalnym ślubem posłuszeństwa papieżowi. Nie mam wątpliwości, który z nich rzeczywiście pełnił wolę Boga.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.