W czarnym proteście nie biorą udziału tylko ideologicznie zapatrzone feministki i faceci, którzy "trzepią hajs" na aborcji. W poniedziałkowych protestach wzięły udział tysiące kobiet, które walczą o prawo wyboru (aborcji, czyli zabicia dziecka), bo się boją.
Na początek teza, z którą nie zgodzi się część komentatorów: w czarnym proteście nie biorą udziału tylko ideologicznie zapatrzone feministki i faceci, którzy "trzepią hajs" na aborcji. W poniedziałkowych protestach wzięły udział tysiące kobiet, które walczą o prawo wyboru (aborcji, czyli zabicia dziecka), bo się boją. I to jest szczere. Boją się tego, że nie dadzą rady zaopiekować się chorym dzieckiem, boją się, że wobec takiego trudnego doświadczenia zostaną porzucone przez swoich mężczyzn, boją się patrzeć na cierpiące dziecko (dziecko abortowane też cierpi, ale tego nie widać), boją się o jego przyszłość. Boją się o własne życie, bo podobno projekt nowego prawa ma de facto zakazywać ratowania matek (co jest kłamstwem skutecznie rozsianym przez środowiska proaborcyjne), boją się, że ta ustawa jest pierwszym krokiem uczynionym przez PiS i Kościół w stronę stworzenia w Polsce państwa wyznaniowego (to kolejne kłamstwo, episkopat od ustawy w obecnym kształcie się zdystansował, a PiS nie jest autorem projektu, to projekt obywatelski). Boją się w końcu wielu innych rzeczy.
Trudno doszukiwać się w zastraszonym człowieku złej woli. Rzecz w tym, że po pierwsze strach nie jest dobrym doradcą, a po drugie ten strach jest umiejętnie wpompowywany w społeczną świadomość przez dyrygentów spektaklu pod tytułem "Czarny protest". I trzeba przyznać, że dyrygenci ci są wirtuozami manipulacji. Kiedy przyglądam się lub uczestniczę w dyskusjach nad proponowanymi zmianami w prawie, to ze strony przeciwników zmian padają masowo argumenty poważne, ale totalnie nieprawdziwe. Mające niewiele, albo nic wspólnego z projektem ustawy. Skąd je biorą? Z mediów lub z marketingu szeptanego. Ot, ktoś usłyszy w mediach kłamstwo powtarzane któryś raz, przyjmie je na wiarę, a później już tylko "jedna baba drugiej babie" (lub chłopu, bo w końcu mamy równouprawnienie). A wizje straszne: że kobieta z ciążą pozamaciczną będzie skazana na śmierć, że badań prenatalnych nie będzie, że jak matka poroni, to będzie miała prokuratora na głowie. I kiedy próbuje się wyjaśnić merytorycznie, że to zwykłe kłamstwa nie mające nic wspólnego z proponowanym prawem, okazuje się, że nikt (albo prawie nikt) tych argumentów nie słucha. Dlaczego? Ano dlatego, że grają już rozpalone jak żelazo w kuźni emocje.
I to jest naprawdę przerażające.Emocje, a wśród nich przede wszystkim strach, to bardzo niebezpieczna broń, pozwalająca sterować tłumem. Strach jest w stanie popchnąć dobrego w gruncie rzeczy człowieka do stwierdzenia, że można zabić innego bezbronnego człowieka. W imię wolnego wyboru. Warto to zauważyć. Warto dostrzec, że ktoś próbuje nami rządzić za pomocą strachu, i nie robi tego ani mityczny wręcz prezes z kotem, ani Kościół.
Wiecie kto najbardziej lubi grać strachem? Nie, wcale nie myślę teraz o środowiskach lewicowych. One są tylko pionkiem wykorzystanym w o wiele większej grze.
Wojciech Teister Dziennikarz, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego” oraz kierownik działu „Nauka”. W „Gościu” od 2012 r. Studiował historię i teologię. Interesuje się zagadnieniami z zakresu historii, polityki, nauki, teologii i turystyki. Publikował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Aletei”, „Stacji7”, „NaTemat.pl”, portalu „Biegigorskie.pl”. W wolnych chwilach organizator biegów górskich.