Człowiek, którego życie miało polegać na służbie Bogu, Kościołowi i bliźniemu, pozbawił się najwspanialszej możliwości, jaka mu była dana - dawania ludziom Boga w sakramentach świętych na rzecz... medialnej wojenki z "talmudycznym kąkolem".
Gdy oglądałam wystąpienie ks. Jacka Międlara u Jana Pospieszalskiego w "Warto rozmawiać" włos mi się na głowie zjeżył. O ile czytając jego wpisy na Twitterze można było jeszcze mieć jakąś nadzieję, że to wszystko może być jednym wielkim nieporozumieniem, niedomówieniem, przeinaczeniem faktów, tak po jego wystąpieniu telewizyjnym nie mam już żadnych wątpliwości. Ksiądz Międlar najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi. Gdyby wiedział, czego się pozbawił, jaka najświętsza ze Świętości była mu podarowana wprost do jego konsekrowanych dłoni, zapewne zapłakałby gorzko nad swoim czynem i natychmiast wróciłby do Chrystusa - którego Imię odmienia przez wszystkie przypadki, podpierając nawet "ewangeliczną Prawdą" swoje odejście z kapłaństwa.
Ciężko było patrzeć na tego młodego człowieka jak uparcie bronił swoich racji. Bez koloratki, w garniturze, w trampkach. Taki sobie niczym nie wyróżniający się od innych chłopak, który koniecznie chce udowodnić światu, jaki jest ważny i nieomylny. Żal patrzeć i żal słuchać. Zamiast rzetelnych faktów lub logicznych wypowiedzi serwował widzom gotowe formułki i pokrętne tłumaczenia, podpierając się cytatami a to z Norwida, a to z Benedykta XVI. Tak jakby to miało go w jakiś sposób uwiarygodnić.
A pytanie było jedno i bardzo poważne - co ma zamiar dać swoim bliźnim zamiast sakramentów świętych?
Przed rozmową mieliśmy okazję posłuchać wypowiedzi ONR-ców, którzy dzięki ks. Międlarowi wrócili na łono Kościoła i do sakramentów świętych. Niektórzy przystąpili do spowiedzi po bardzo wielu latach. Jedna z osób dobitnie nawet stwierdziła, że "dopóki ks. Międlar prowadzi ludzi do Boga, Kościoła i do sakramentów świętych, nie robi nic złego." Ups... To co w takim razie teraz?
Ksiądz Międlar ogólnikowo tłumaczył, że będzie teraz przekazywał słowo, kerygmat i odsyłał do kościoła... A więc do innego księdza, bo sam nic już wiernym nie pomoże. Nie wyspowiada tak, jak tamtych wyspowiadał, nie odprawi Mszy świętej, tak jak zawsze odprawiał. Nie udzieli chrztu, Komunii świętej, bierzmowania. Nie pobłogosławi małżonkom, nie udzieli pogrzebu, nie namaści chorego, nie da wiatyku konającemu. Ale ksiądz wydaje się tym nie przejmować za bardzo. Ca prawda na widok świadectwa tych młodych ludzi łezka mu się w oku zakręciła, ale brnie dalej w swoje. Od teraz będzie działał w Kościele od dołu. Zastanawiam się, od jakiego "dołu" i jak bardzo jest ten "dół" głęboki...
Ksiądz Międlar stwierdził, że teraz będzie ewangelizował słowem, ale z całym szacunkiem, żadne słowo, choćby najmądrzejsze, nie poparte świadectwem przykładnego życia, niczego nie zwojuje. Jest nieautentyczny, stracił wiarygodność. Jako kapłan miał jeszcze szansę, mógł walczyć z diabłem, wyrywać mu dusze w konfesjonale, dawać Jezusa w Eucharystii, a teraz...? Będzie wojował w mediach z "talmudycznym kąkolem"? Czy z lobby gejowskim? Czy może z kato-lewicą?
Jestem więcej niż pewna, że Pan Jezus nie jest szczęśliwy z powodu jego odejścia. A Matka Najświętsza płacze nad nim i modli się nieustannie, tak jak płacze nad wszystkimi swoimi synami, którzy przez nieposłuszeństwo przyczyniają się do zgorszenia w Kościele katolickim.
Jedna tylko osoba się cieszy z całego tego odejścia i zamętu medialnego. Taka z rogami.
Ale nie traćmy nadziei. Rok Miłosierdzia jeszcze się nie skończył. I mimo, że ksiądz Międlar odszedł ze swojego zgromadzenia w wigilię święta ich patrona - św. Wincentego a Paulo, Pan Bóg nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. 15 października na Jasnej Górze odbędzie się Wielka Pokuta Narodu, podczas której będziemy przepraszać za grzechy nasze i wszystkich Polaków. Myślę, że to wspaniała okazja, aby powierzyć wtedy szczególnie księży, a zwłaszcza tych pogubionych. Merytoryczne dyskusje z takimi księżmi nic tutaj już nie pomogą, co pokazał program Jana Pospieszalskiego. W przypadku zatwardziałego serca może pomóc jedynie łaska.