Po "Zezowatym szczęściu" Andrzej Munk miał ochotę nakręcić film w zupełnie innej tonacji. Mówił o tym w rozmowie ze Stanisławem Janickim: pora zwrócić się "…do normalnego, zwykłego życia. Powinien powstać jakiś rodzaj filmów, które nieprecyzyjnie nazywają się populistycznymi. […] Filmy, które robiliśmy ze Stawińskim, powstały w określonym czasie i atmosferze. Wówczas metoda, którą posługiwaliśmy się, była dobra – dzisiaj już nie. […] Nowy materiał, nowa problematyka będzie być może wymagała nowej metody – nie wiem jeszcze jakiej"[ S. Janicki, "Polscy twórcy filmowi o sobie"].
Tragiczna śmierć
Niestety w trakcie zdjęć, Munk zmarł z powodu wypadku samochodowego, jaki miał pod Łowiczem. Wszystko wydarzyło się w krótkiej przerwie w zdjęciach do sekwencji obozowej "Pasażerki", która była już w zaawansowanej fazie realizacji. "Tragiczna wiadomość o śmierci Andrzeja Munka wstrząsnęła nami. Trudno ochłonąć po stracie, która dotknęła polską kinematografię, polską kulturę, nas wszystkich. Odszedł czołowy twórca polskiej sztuki filmowej, artysta, którego dzieło weszło na trwałe do historii naszego filmu. Dzieło to było ściśle związane z tradycją naszej sztuki narodowej, rozwijając jej najżywotniejsze i najpiękniejsze wątki, będąc jednocześnie dramatyczną z nią polemiką" – słowa te pochodzą z nekrologu zamieszczonego w tygodniku Film.
Tragiczna śmierć Munka we wrześniu 1961 roku tuż przed ukończeniem "Pasażerki", sprawiła, że nigdy nie poznamy jaki miał być ostateczny kształt filmu. Jednak nawet kaleka, niedokończona wersja, którą w 1963 roku dzięki inicjatywie przyjaciół pokazano w kinach, stała się wydarzeniem. "Jest to chyba jedyny w dziejach kina przypadek, w którym film nieukończony, kaleki – czerpie niespodziewaną siłę ze swego okaleczenia i jawi się nam w postaci wielokrotnie bardziej atrakcyjne, niż poświęcone temu samemu tematowi utwory wypracowane w każdym szczególe i wchodzące na ekran w swej wersji definitywnej"[ K. Eberhardt, Trzy barwy czasu].
Aktorzy biorący udział w filmie, nie potrafili pogodzić się ze śmiercią reżysera. Anna Ciepielewska: "Byliśmy młodzi, uważaliśmy siebie za nieśmiertelnych. I nagle dotknęło nas takie bezpośrednie, straszne, bezsensowne zetknięcie ze śmiercią. Żył i nie wróci do nas" [Ł. Figielski, B. Michalak, Prywatna historia kina polskiego].
Po jego śmierci trudno było znaleźć kogoś, kto byłby w stanie dokończyć film. Po powrocie Bossaka powierzono to zadanie Lesiewiczowi. Był on przyjacielem Munka, myślał podobnie, miał też za sobą kilka filmów fabularnych. "On zmontował te materiały po raz drugi, gdyż wpadł na pomysł, by część statkową zachować, ale w postaci stopklatek, czyli zdjęć fotograficznych opatrzonych komentarzem" [Ł. Figielski, B. Michalak, Prywatna historia kina polskiego].
"Pasażerka" weszła więc na ekrany w dwa lata po śmierci Munka, dokładnie 20 września 1963 roku, wywołując w Polsce, a wkrótce także na świecie – Cannes, Wenecja, Rzym, Paryż, Londyn, Praga, Nowy Jork – pewnego rodzaju wstrząs.
Pokora wobec ofiar
Uderzający jest w tym filmie dystans Munka wobec relacji Lizy, ale także wielka pokora wobec milczenia ofiar, pustych oczu, zamkniętych twarzy więźniarek. Wielkie milczenie wypełnia "Pasażerkę" i tworzy przeciwwagę dla monologu Lizy. Gdyby nie postać Marty, która pojawia się na pokładzie transoceanicznego statku, którym podróżuje Liza z Walterem, byłoby ono nie do zniesienia. To właśnie Marta – milcząca, nie wiadomo czy żywa czy może jedynie urojona – posiada moc wyzwalania wspomnień byłej Aufseherin i panowania nad jej sumieniem [por. B. Stolarska, Andrzej Munk. W poszukiwaniu nadziei].
"Pasażerka" pozwala także uzmysłowić sobie, jak Szkoła Polska mogłaby się rozwijać, gdyby Andrzej Munk żył dalej.