Po "Zezowatym szczęściu" Andrzej Munk miał ochotę nakręcić film w zupełnie innej tonacji. Mówił o tym w rozmowie ze Stanisławem Janickim: pora zwrócić się "…do normalnego, zwykłego życia. Powinien powstać jakiś rodzaj filmów, które nieprecyzyjnie nazywają się populistycznymi. […] Filmy, które robiliśmy ze Stawińskim, powstały w określonym czasie i atmosferze. Wówczas metoda, którą posługiwaliśmy się, była dobra – dzisiaj już nie. […] Nowy materiał, nowa problematyka będzie być może wymagała nowej metody – nie wiem jeszcze jakiej"[ S. Janicki, "Polscy twórcy filmowi o sobie"].
Ponieważ nie udało mu się znaleźć tej "nowej metody", reżyser podjął się realizacji filmu najdalszego od populizmu – "Pasażerki".
Od słuchowiska do filmu
Punktem wyjścia stało się słuchowisko Zofii Posmysz-Piaseckiej "Pasażerka z kabiny 45", które w roku 1959 Munk usłyszał w radio. Nie wiele miało ono wspólnego z późniejszym filmem, oprócz ramy narracyjnej. Reżyser nawiązał kontakt z autorką i nakłonił ją do napisania w oparciu o ten pomysł widowiska telewizyjnego, które rok później wystawił. Następnie wraz z autorką napisali scenariusz filmowy od nowa. W filmowej wersji Munk prowadził już własny dyskurs. Szedł tropem myśli Tadeusza Borowskiego, ale jednocześnie przekraczał je. Nie był w stanie pogodzić się z ich skrajnym pesymizmem, szukał psychologicznych, ludzkich kluczy do rozszyfrowania natury relacji między dwiema kobietami: obozową więźniarką i jej hitlerowską nadzorczynią. Pobyt na terenie obozu w Oświęcimiu podczas zdjęć do filmu był dla reżyser osobistym doświadczeniem, mieszkał w apartamencie komendanta Hoessa. Do samego końca starał się, by to prywatne doświadczenie zaważyło na kształcie filmu. Dlatego projekt ciągle ewoluował.
Film rozpoczyna się sceną na pokładzie statku. Jest to seria czarno-białych statycznych zdjęć. W tłumie turystów znajduje się niemieckie małżeństwo, Walter i Liza. Tak naprawdę niewiele wiedzą o swojej przeszłości, tworzą jednak całkiem dobry związek. W jednym z portów na statek wsiada kobieta, która przypomina Lizie kogoś, kogo poznała przed laty, służąc w kobiecych formacjach SS w Auschwitz. Liza (Aleksandra Śląska) we wspomnieniach wraca do obozowej przeszłości. Przypomina sobie jedną z więźniarek, na której wypróbowywała esesmańskie metody "wychowawcze". Marta (Anna Ciepielewska), bo tak nazywała się więźniarka, nie dała się złamać. Liza aż do tej pory była przekonana, że tamta zginęła...