„Ojcze Benedykcie”. Tak zwraca się Peter Seewald do papieża seniora. Kto spodziewał się po tej książce sensacji, ten się rozczaruje. Kto szuka prawdy, przeżyje radość spotkania z wielkim papieżem. I, ufam, zrozumie go lepiej i doceni.
Tytuł „Ostatnie rozmowy” sprawia, że czyta się tę książkę trochę jak testament, choć nie ma w niej patosu ani roztrząsania szczególnie trudnych problemów. To raczej dopowiedzenia papieża seniora do tego, co już zostało powiedziane. Kto ceni tego skromnego i wybitnego sługę Kościoła, ten poczuje łzę w oku. Ma się wrażenie, że odwiedzamy na chwilę papieża seniora w jego watykańskiej rezydencji emeryta, odbywamy przyjemną pogawędkę i ogrzewamy serca jego wiarą, mądrością, prostotą, pogodą ducha i nadzieją. Poznajemy go bardziej jako człowieka, starego mędrca, mistrza, od którego wciąż możemy się sporo nauczyć. Seewald ponad 40 razy do papieskich wypowiedzi dodaje w nawiasie słowo „uśmiech”. Możemy sobie wyobrazić łagodny, nieco nieśmiały uśmiech człowieka, który z mądrym dystansem, pokojem i miłością patrzy na życie. On wie, że prawda broni się siłą samej prawdy. Wie, że zrobił swoje najlepiej, jak potrafił. „Moja godzina minęła i to, co mogłem dać, dałem” – wyznaje. A dał sporo. Był „wielkim papieżem”, a „jego duch z pokolenia na pokolenie będzie promieniował z coraz większą mocą” – mówi pięknie o swoim poprzedniku Franciszek. Z perspektywy ponad trzech lat od jego rezygnacji z urzędu widać wyraźniej wielkość tego pontyfikatu, jak również całości jego dzieła jako pasterza i teologa. Ojciec Benedykt z niespotykaną przenikliwością i odwagą diagnozuje choroby współczesnego świata i Kościoła oraz wskazuje, jako jedyne lekarstwo, ponowne, odważne i ufne oparcie się na Bogu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz