Co się stanie, jeśli zostanie wybrana na prezydenta USA, ale nie będzie w stanie sprawować urzędu?
Niepierwsze już zasłabnięcie Hillary Clinton odbiło się szerokim echem na całym świecie. Z pewnością nie przysporzy jej to punktów u wyborców.. Bo wprawdzie jej kontrkandydat Donald Trump jest nieco od niej starszy, ale jeszcze w grudniu podał do publicznej wiadomości raport o (doskonałym) stanie swego zdrowia. Sztab Clinton natomiast unikał informowania o jej stanie zdrowia.
Do wyborów jeszcze sporo czasu i zarówno zwycięstwo Trumpa, jak i Clinton są prawdopodobne. Co jednak się stanie, gdy wygra Clinton, ale wkrótce potem okaże się, że ze względów zdrowotnych nie jest w stanie piastować urzędu?
Wtedy na arenę wkroczy osoba piastująca najwyższe nic nie znaczące stanowisko na świecie - wiceprezydenta USA. To określenie złośliwe, ale nie całkiem bzdurne. Bo wiceprezydent z urzędu jest przewodniczącym Senatu, ale jego głos liczy się tylko wtedy, gdy w głosowaniu pada remis. Zresztą, wiceprezydenci nie prowadzą zwykle obrad Senatu osobiście. Na co dzień czynią to ich zastępcy. W istocie o pozycji wiceprezydenta decyduje to, na ile on sam wypracuje sobie silne stanowisko.
Jedynym naprawdę istotnym uprawnieniem wiceprezydenta USA jest dokończenie kadencji prezydenta, jeśli ten ostatni umrze, zrzeknie się urzędu albo zostanie z niego usunięty. Tak było np. z Johnsonem po śmierci Kennedy'ego czy Trumanem po śmierci Roosvelta.
Tak na wszelki wypadek przyjrzyjmy się osobie, którą Hillary Clinton wybrała na swego ewentualnego zastępcę (następcą?). Senator z Wirginii Tim Kaine generalnie uchodzi za dość typowego przedstawiciela establishmentu Partii Demokratycznej, choć np. w 2014 r. dowodził, że zarządzona przez Baracka Obamę interwencja militarna USA przeciw Państwu Islamskiemu jest sprzeczna z konstytucją. Jest katolikiem. Współpracował nawet w okresie studiów z jezuickimi misjonarzami w Hondurasie. Jednak - podobnie jak Clinton - jednak zwolennikiem aborcji na życzenie. Amerykańscy obrońcy życia zarzucają mu, że kiedykolwiek musiał zająć stanowisko w tej kwestii, było to stanowisko przeciwko życiu. Jest też zwolennikiem prawnego uznania związków homoseksualnych. Z początku był przeciwny oddawaniu dzieci parom jednopłciowym do adopcji. Potem jednak zmienił zdanie.
Jarosław Dudała Dziennikarz, prawnik, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 pracuje w „Gościu”.
Redaktor serwisu internetowego gosc.pl
Dziennikarz, z wykształcenia prawnik, były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 r. pracuje w „Gościu Niedzielnym”. Jego obszar specjalizacji to problemy z pogranicza prawa i bioetyki. Autor reportaży o doświadczeniach religijnych.
Kontakt:
jaroslaw.dudala@gosc.pl
Więcej artykułów Jarosława Dudały