Ryzykujesz – usłyszał Józef z Arymatei. – Oddajesz Skazańcowi swój własny grób! – Spokojnie – odpowiedział. – To tylko na weekend.
Tę anegdotę przypomniał mi Łukasz Nauman (pozdrowienia dla Uppsali!). Tylko na weekend. Na pewien czas. On trzeciego dnia zmartwychwstanie.
Gdy przed dwoma laty przeżywałem ogromną duchową ciemność, nie widziałem wyjścia z sytuacji, w które się wpakowałem (czytaj: zostałem wpakowany). To był kryzys wielopłaszczyznowy. Najbardziej bolał ten, który dotknął rodzinę. Szedłem do pracy i czułem się kompletnie wypalony. Nie miałem w sobie żadnej pasji w pisaniu o Jezusie. Żadnego żaru, ognia. Na spotkanie wspólnoty pewnej niedzieli przyszły… dwie osoby. Ja z żoną. Zastanawialiśmy się, po jakiego grzyba ruszaliśmy się z domu. Po kilku miesiącach, gdy w naszej salce było jedynie kilka osób, zapytałem wprost: „Panie, czy to możliwe, że do naszej wspólnoty będzie przychodziło tak wiele osób jak wtedy, gdy przyjeżdżał do nas o. Augustyn Pelanowski?”. I wtedy zobaczyłem obraz, migawkę. Przed oczyma mignęła mi scena: wielki tłum uwielbiający Boga w kościele. Ludzi tak dużo, że nie mieścili się w salce.
Zrozumiałem komunikat: „Marcin, dlaczego wciąż stawiasz mi granice? Dlaczego dyktujesz, ile osób ma przychodzić na spotkanie?”. Zaryzykowałem. Zrobiłem krok wiary. I powiedziałem głośno: „Bóg właśnie rozszerza nasze granice, pomnaża naszą liczbę. Będziemy modlili się w kościele”.
Dziś wspólnota przeżywa renesans. Zapłonął nowy żar. Bóg musiał zburzyć stare, by zacząć budować. Wyciął najwyższe, najpiękniejsze cedry. Często słyszę, że ogrodnik odcina suche gałęzie winorośli, by krzew mocniej owocował. Nieprawda! On odcina gałęzie najlepsze, najmocniej owocujące, wydające najlepsze owoce. Dlatego tak boli…
– Bóg na każdym kroku przekonuje nas, że to Jego dzieło – opowiadał mi dwa dni temu w Białymstoku ks. Mateusz Bajena. – Gdy zaprosiłem młodych na spotkanie wspólnoty. przychodziła setka ludzi. Stopniowo ich ubywało. Pewnego dnia na modlitwę przyszły jedynie dwie osoby. Podjęliśmy dramatyczną decyzję: zamykamy wspólnotę. I wtedy zainterweniował sam Bóg. Na kolejne spotkanie przyszło 70 osób, a na następne… pół tysiąca! Nie da się tego wytłumaczyć za pomocą narzędzi, którymi dysponuje socjologia. Bóg jedyny wie, dlaczego tak się stało.
PS. Zaczynamy nie mieścić się w salce.
Marcin Jakimowicz Urodził się w 1971 roku. W Dzień Dziecka. Skończył prawo na Uniwersytecie Śląskim. Od 2004 roku jest dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – poruszające wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem „Dzikim”. Wywiady ze znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznawali się do wiary w Boga stały się rychło bestsellerem. Od tamtej pory wydał jeszcze kilkanaście innych książek o tematyce religijnej, m.in. zbiory wywiadów „Wyjście awaryjne” i „Ciemno, czyi jasno”.