Obecność prezydenta Andrzeja Dudy na 25-leciu niepodległości Ukrainy w Kijowie była jednym z ważniejszych gestów jego prezydentury.
Ukraina uzyskała niepodległość niejako na kredyt, korzystając z destabilizacji Związku Sowieckiego po nieudanym puczu w Moskwie. Kiedy 24 sierpnia 1991 r. Rada Najwyższa (sowiecki parlament) w Kijowie uchwaliła Akt Niepodległości, nie wszyscy mieszkańcy Ukrainy byli przekonani o słuszności tej decyzji, choć w grudniu została ona wsparta ogólnonarodowym referendum. Kraj był podzielony na rosyjskojęzyczny i sowiecki mentalnie wschód, podobnie myślące centrum i ukraińskojęzyczny zachód, świadomie dążący do zbudowania własnej państwowości. Krajem przez lata rządzili politycy ze wschodu – prezydenci Leonid Kuczma i Wiktor Janukowycz. Głosząc teorię wielosektorowości, starali się przede wszystkim nie drażnić Moskwy. Tę sytuację zmieniły protesty na Majdanie, które rozpoczęły się w grudniu 2013 r., kiedy rząd premiera Mykoły Azarowa poinformował, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej i umowy o utworzeniu strefy wolnego handlu z Unią Europejską. Społeczeństwo zrozumiało, że jeśli się na to zgodzi, trwale ugrzęźnie w rosyjskiej strefie wpływów, a suwerenność sprowadzona zostanie do zewnętrznych dekoracji. Jeśli w 1991 r. niepodległość została Ukrainie darowana, niejako na kredyt i niewielkim kosztem, tę prawdziwą, którą Ukraińcy wybrali w lutym 2014 r., musieli okupić oni nie tylko wieloma wyrzeczeniami, utratą Krymu i buntem na wschodzie, ale i krwią.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski