To całkowicie pionierskie rozwiązanie: motolotnia w służbie misjonarza.
Ksiądz Wiesław Podgórski pochodzi z Niska w diecezji sandomierskiej, ma 41 lat, od 15 lat jest kapłanem diecezjalnym. - O misjach myślałem co najmniej, odkąd zostałem wyświęcony na diakona - mówi.
Po dwóch latach kapłaństwa jego biskup zgodził się, by młody ksiądz rozpoczął przygotowanie do wyjazdu na misje. - I tak się zaczęło: najpierw formacja w Ośrodku Formacji Misyjnej w Warszawie, potem wyjazd do Francji na szkołę językową - wspomina. - Pierwsze doświadczenie misyjne: Czad - głęboka, wciąż pierwotna i prymitywna Afryka. Właściwie bez prądu, bez dróg, bez cywilizacji - mówi. Był rok 2005.
Ale za to z chorobami. Zwykła malaria - nie ma problemu, trzeba odchorować i żyje się dalej, ale malaria mózgowa - to wyrok. - Kiedy zachorowałem na tę odmianę malarii, lekarze nie dawali mi szans na przeżycie, a już na pewno na zdrowy mózg - mówi. - Okazało się, że wyszedłem z tego starcia bez uszczerbku na zdrowiu. To był cud? W tym samym czasie przyjmowałem lekarstwa na tyfus i wszystko wskazuje, że to dzięki nim malaria nie zabiła mnie i nie zniszczyła mojego mózgu. Tak więc dziękuję Bogu za tyfus! - uśmiecha się w Mieroszowie, dokąd przyjechał na kilka dni, żeby nauczyć się latania na paralotni.
- Mój kuzyn uczył się latania w Mieroszowie i bardzo chwalił instruktorów Aeroklubu Ziemi Wałbrzyskiej, dlatego poszedłem jego śladem - mówi.
Podstawowy kurs latania na paralotni trwa cztery dni. - Już drugiego dnia byłem z 15 m nad ziemią. Niezwykłe uczucie - mówi 27 sierpnia.
Paralotnia z napędem to pomysł ks. Wiesława na lepszą komunikację w Ekwadorze. Tutaj bowiem pracuje od 2009 r. Zamienił Afrykę na Amerykę Południową z powodu rad lekarzy, którzy zalecili mu, po przebytej chorobie, zmianę kraju na taki z łagodniejszym klimatem. Parafia La Union i Pueblo Nuevo leży w górskich okolicach. - Oceniłem, że w porze deszczowej, gdy drogi są nieprzejezdne i pozostaje wędrówka na nogach, panują u nas dobre warunki do latania. Chcę zatem dzięki motolotni docierać do moich parafian w niedostępnych rejonach regionu - wyjaśnia.
Parafia, w której duszpasterzuje ks. Wiesław Podgórski, liczy około 14 tysięcy wiernych, którzy mieszkają w 46 punktach misyjnych obsługiwanych przez tego misjonarza. Do najdalej położonych wiosek jedzie 3 godziny samochodem.
Kapłan na czas kursu zamieszkał na plebanii w Mieroszowie. - Nie, nie znałem wcześniej tutejszych księży - zapewnia w odpowiedzi na pytanie, jak trafił do Mieroszowa. - Po prostu zapukałem do drzwi plebanii, jak do swojego domu, przecież jestem księdzem, więc gdzie mam mieszkać, jak nie w domu dla kapłanów? - pyta retorycznie i dodaje z uśmiechem: - Okazało się, że ksiądz proboszcz ma takie samo zdanie na ten temat.