Grzały go kundle. Głosił Słowo grupie Cyganów. Na śmietniku świata. Nic nie zapowiadało tego, że oto wyrasta wspólnota, która przemieni życie setek tysięcy ludzi.
Lata walki i kłótni
Po niedługim czasie dołączyła do niego Carmen Hernández (ur. w 1930 r. w Ólvega w Hiszpanii). Absolwentka chemii, wychowanka Instytutu Misioneras de Cristo Jesús, zafascynowana była soborową odnową liturgiczną. Przez dwa lata przebywała w Ziemi Świętej. Pociągnięta przykładem Kiko, zdecydowała się również zamieszkać w slumsach Palomeras Altas. Po trzech latach wspólnych spotkań wśród mieszkańców baraków utworzyła się pierwsza wspólnota. Zrodził się pomysł „trójnogu”, na którym oparła się cała formacja: Słowo, liturgia i wspólnota. – Ze zdziwieniem byliśmy świadkami Słowa, które stając się ciałem wśród ludzi biednych, przyjmujących je z radością, prowadziło do zdumiewającej liturgii, jako że była ona odpowiedzią tylu braci, którzy pełni grzechów błogosławili Pana, który na nich wejrzał – opowiadał poruszony Kiko. − W ten sposób w ciągu trzech lat zobaczyliśmy pojawienie się drogi prowadzącej do powolnego i organicznego dojrzewania wiary, jakby rodzaj katechumenatu, który powoli tworzył Kościół, realizował braterską wspólnotę, wywoływał miłość w wymiarze zdumiewającym wszystkich, gdyż była to miłość do nieprzyjaciół – miłość w wymiarze krzyża.
Po pewnym czasie arcybiskup Madrytu Casimiro Morcillo, który odwiedził misjonarzy mieszkających w barakach, orzekł: to, co robicie, jest Bożą inspiracją, działaniem Ducha Świętego. Ta pieczęć Kościoła uratowała nową formację.
Kiko i Carmen często się ścierali. Nic dziwnego. Dwie silne osobowości, indywidualności, południowe temperamenty. Spotkanie tych dwojga pasjonatów w naturalny sposób musiało prowadzić do iskrzenia, konfliktów i sytuacji podbramkowych.
− Kiko był bardzo zakorzeniony w Słudze Jahwe − opowiadała Carmen. − A ja wtedy przyniosłam mu na tacy (choć to nie było ode mnie, lecz od Soboru Watykańskiego II) Paschę i zmartwychwstanie umarłych. Pierwszą pieśnią, jaką skomponował w barakach, był „Sługa Jahwe”. Zanim doszedł do „Zmartwychwstał Pan”, trzeba było dwóch lat walki i kłótni, jakie stoczyliśmy, aż wszedł w dynamizm Paschy! Ja zawsze byłam z Kiko, ale nie miałam do niego za grosz zaufania. Przekonał mnie dzień, kiedy przybył arcybiskup Madrytu Morcillo, co było kolejnym cudem wartym opowiedzenia. Wtedy zaczęłam współpracować z Kiko, ufając mu bardziej, gdy zobaczyłam, że obecny jest Kościół. Arcybiskup Morcillo był prawdziwym darem Boga. On kazał nam iść do parafii...
Jak na drożdżach
Podobne do madryckich grupy powstały w Rzymie, gdzie Kiko i Carmen przybyli ze stolicy Hiszpanii. Zamieszkali w slumsach Borghetto Latino, wśród biedaków i kontestującej młodzieży. Nowe wspólnoty wyrastały jak grzyby po deszczu. To właśnie z Wiecznego Miasta ruszyły ekipy wędrownych katechistów. W 1975 roku dotarły nad Wisłę. Pierwsza wspólnota powstała w Lublinie. Dziś Droga tworzy ponad 20 tys. wspólnot liczących od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Od połowy lat osiemdziesiątych ponad cztery tysiące kobiet ze wspólnot wstąpiło do klasztorów klauzurowych, a kilka tysięcy mężczyzn do seminariów diecezjalnych czy zakonnych.
„Mam nadzieję umrzeć szybko i dołączyć do Carmen − napisał niedawno Kiko. − Była dla mnie niesamowitą historią; kobieta, jej geniusz, jej charyzma, jej miłość do papieża i przede wszystkim jej miłość do Kościoła”.
Marcin Jakimowicz