Aby dziecko chciało i zaczęło się ruszać, musi chcieć się ruszać... rodzic.
Im dłużej matka patrzy na rywalizacje sportowe olimpijskich zawodników, tym bardziej się zastanawia: warto aż tak? Warto tak poświęcić się konkretnej dyscyplinie sportowej, by przez lata całe nie ustawać w treningach? Dzieciństwo sportowca. Często również podporządkowane treningom. Bywa, że i kilka razy w tygodniu, przez wiele godzin dziennie. Jak wytrzymywał to siedmio- czy dwunastolatek? Ile było w tych treningach radości i pasji, a ile... łez? Specjaliści od „usportawiania” dzieci twierdzą, że aby dziecko osiągnęło później sukces sportowy, musi uprawianą dyscyplinę po prostu lubić. I to bardzo. W przeciwnym wypadku będzie to dla niego tylko mordęgą. Dość często się zdarza, że nadambitni rodzice próbują wycisnąć z dziecka maksymalnie dużo wysiłku i zaangażowania względem dyscypliny sportowej, którą... sami lubią. I niezrealizowane ambicje sportowe lokują w dziecku. Ze stuprocentowym niemal ryzykiem niepowodzenia i frustracji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska
Dziennikarz działu „Polska”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.
Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej