„Dywizjon 303”, legendarna książka Arkadego Fiedlera, doczekał się wreszcie ekranizacji.
17.08.2016 13:10 GOSC.PL
Pierwsze klapsy na planie padły 10 sierpnia w Drwalewie pod Warszawą. Fiedler swoją opowieść o bohaterskich pilotach polskiego dywizjonu biorących udział w bitwie o Anglię pisał 76 lat temu, prawie równolegle z rozgrywającymi się wydarzeniami. Skończył ją niedługo po zakończeniu bitwy. Długo czekaliśmy na jej ekranizację, ale lepiej późno niż wcale. Możemy mieć tylko nadzieję, że będzie to film udany, bo w gatunku filmów o tematyce historycznej nie odnotowaliśmy zbyt wielu spektakularnych sukcesów. I, co ważne, jest to film o zwycięstwie, który odda hołd poległym w niej polskim lotnikom.
Filmy historyczne w naszym kraju mają najczęściej trudną drogę na ekrany. Nie tylko z powodu kosztów realizacji, które w przypadku takich produkcji muszą być poważne, ale także pozaekonomicznych. Wystarczy przypomnieć przypadek „Smoleńska” Antoniego Krauzego, który wreszcie trafi we wrześniu na ekrany.
Pisząc o „Dywizjonie 303”, warto przypomnieć, że wyprzedzili nas Czesi, którzy swoim pilotom walczącym w bitwie o Anglię oddali hołd już wcześniej. A przecież ich studia nie realizują tak wielu filmów kinowych jak nasze. Już w 2001 roku nakręcili „Ciemnoniebieski świat”, który wyreżyserował Jan Svěrák, należący do czołówki czeskich reżyserów. Jednym z bohaterów książki Fiedlera był Czech, który nie chciał służyć w czeskim dywizjonie, czyli sierżant Josef František, najskuteczniejszy aliancki pilot bitwy o Anglię. Czy pamiętamy też o innych naszych bohaterach rozsianych po różnych frontach II wojny światowej? Czesi o swoich, nie tylko pilotach, pamiętają. Przykładem nakręcony w 2008 roku „Tobruk”, o udziale czeskich żołnierzy, których było kilkakrotnie mniej niż Polaków, w obronie oblężonego przez wojska niemiecko-włoskie miasta.
Edward Kabiesz