W ostatnim tygodniu lipca 2016 roku Kraków stał się obiektem inwazji. Przewodził jej papież Franciszek. Główną bronią najeźdźców były: uśmiech, życzliwość i modlitwa. Za ich sprawą miasto i okolice przeżywały stan wyjątkowy. Zakończył się on w niedzielę ulewnym deszczem.
Gdyby ktoś szukał odpowiedzi na dawno temu zadane pytanie: „Ile dywizji ma papież?”, w Krakowie mógł się przekonać, że bardzo wiele i bardzo różnorodnych. Wszyscy byli szczęśliwi i radośni, bo jak naucza papa Francesco: „(...) taki jest obowiązek idących za Chrystusem”. Uczestnicy ŚDM wywiązywali się z tego obowiązku nadspodziewanie dobrze, zaskakując samych siebie. – To jest najpiękniejszy dzień w moim życiu – powiedziała Ewelina z Ejszyszek po dotarciu z dworca na krakowski Rynek. Ewelina przyjechała do Krakowa z grupą koleżanek i kolegów z Wilna. W tłumie pielgrzymów wyróżniali się eleganckimi czapeczkami. – Czapki kupiliśmy sami, ze składek. Nadruki wykonał nam za darmo zaprzyjaźniony zakład poligraficzny – wyjaśniały organizatorki wyjazdu Alicja i Jordana, siostry misjonarki Świętej Rodziny. – A sam nasz wyjazd był możliwy dzięki państwu Oldze i Zbigniewowi Andruszkiewiczom, którzy pokryli koszty przejazdu i wyżywienia. – Mieszkamy u fantastycznych rodzin w Radzienicach, 36 km od Krakowa. Koledzy potwierdzili słowa Eweliny. – Tego, co czujemy, nie da się opisać słowami, ale to jest coś wspaniałego – powiedzieli.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Grażyna Myślińska