Nosiłem niebezpieczne narzędzia, teraz noszę różaniec

Planowali mnie zabić. Ledwo udało mi się ujść z życiem. Leżałem na ziemi krzyżem, a jeden z oprawców stał mi na rękach. Wtedy zacząłem się modlić i w duszy krzyczeć: „Boże pomóż”.

Był także okres, kiedy chodziłem na spotkania do sióstr zakonnych z kolegą, który nawrócił się w więzieniu, ale po pewnym czasie uznałem, że to nie dla mnie.

Bojąc się cały czas zemsty dawnych kolegów/wspólników zacząłem nadużywać alkoholu i stałem się alkoholikiem. Wtedy nie czułem strachu. Nałóg stał się dla mnie przyjacielem, który rozwiązuje moje problemy.

Po pewnym czasie zrozumiałem, że to nieodpowiedni kumpel. On tylko „rozwiązywał” konto bankowe i rodzinę, ale nie rozwiązywał problemów.

Po tym wszystkim postanowiłem znowu powrócić do dawnego życia, ale gdy dowiedziałem się, że zastrzelili żonę jednego z bossów, przemyślałem sprawę na nowo i kategorycznie powiedziałem: „Nie, ja tego znowu  nie chcę”.

W pracy coraz więcej zarabiałem i tym samym zacząłem się wywyższać i poniżać biedniejszych ludzi. Stałem się chciwy.

Zastanawiałem się, czemu ja cały czas jestem nieszczęśliwy. Wymyśliłem że znajdę kobietę i wtedy będę. I poznałem kobietę kilka lat starszą. Przyczyniłem się do rozpadu jej małżeństwa. Kupiłem auto i zacząłem jeździć po alkoholu. W Wielką Sobotę strzelałem z wiatrówki do policjantów. Zatrzymali mnie, gdy kierowałem po pijanemu i zabrali prawo jazdy. Następnie po trzech miesiącach od pierwszego zdarzenia, spowodowałem potrójną kolizję i uciekając z stamtąd, wpadłem w poślizg, tracąc panowanie nad kierownicą. Leciałem prosto w wymurowany słup klinkierowy, gdyby na mojej drodze nie rosła choinka która zamortyzowała uderzenie, zabiłbym się. Potem uchroniłem się z ledwością, by nie pójść do wiezienia za ten wypadek. Dostałem kolejny wyrok musiałem pokryć ogromne koszty. Dotknęła mnie także nieuleczalna choroba, jaką jest łuszczyca.

Świat mi się zawalił. Wstydziłem się jej i lęk przed ludźmi był najgorszy. Chodziłem w upalne dni w długich ubraniach, a nawet zamykałem się w domu. W moim życiu znów rządził alkohol. Były przerwy w niepiciu, gdyż „zaszywałem” się już trzykrotnie, ale po tym powracałem do picia.

Nienawiść żywiłem do księży, że to pedofile, zboczeńcy, złodzieje, mafia w czarnych kieckach. A jednak zdałem sobie sprawę, że to tak samo ludzie jak i ja: słabi, grzeszni bez wyjątków oraz że o księżach mówi się jak o samolotach – tzn. tylko tych, którzy upadają. Dlatego jedyną szansą jest modlitwa. Jeśli kapłan upada, to tylko dlatego, że nie modlimy się za niego.

W moim życiu nie wydarzyło się nic niesamowitego, co by spowodowało, że zacznę szukać Chrystusa. Ale tak naprawdę wydarzyło się coś wielkiego: Pan Jezus postawił na mojej drodze wspaniałą kobietę, która zaczęła mi o Nim opowiadać. Puściła mi film "Spotkanie", opowiadający o Jezusie objawiającym się pogubionym w życiu ludziom – takim jak ja. Zrobił na mnie ogromne wrażenie i dotknął mojego serca, które było wypalone, zwęglone, poprzebijane jak "od sztyletu". To Jezus wyrwał mi stare serce i zrobił operację przeszczepu na nowe, które nie jest moją własnością, gdyż jak to powiedział św. Paweł w liście do Galatów "Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Mariusz