Nosiłem niebezpieczne narzędzia, teraz noszę różaniec

Planowali mnie zabić. Ledwo udało mi się ujść z życiem. Leżałem na ziemi krzyżem, a jeden z oprawców stał mi na rękach. Wtedy zacząłem się modlić i w duszy krzyczeć: „Boże pomóż”.

Liczyłem się tylko ja sam i zasady panujące wśród kompanów. Świadomie wybierałem zło i życie w syfie grzechu, chociaż wiedziałem ze on nie zdoła mnie zaspokoić. Sięgałem po przyjemność, ale w zamian przychodziły jeszcze mocniejszy ból i pustka,

Kiedy nadszedł dzień egzaminu do bierzmowania, kolega namówił mnie na piwo i spod Krzyża Jezusa odszedłem wtedy i powróciłem do Kościoła po 12 latach.

Co prawda bywałem na Pogrzebach bliskich osób, ale relacji z Bogiem głębszej nie miałem i nie uznawałem.

Ja nadal piąłem się w światku przestępczym. Poznawałem coraz to mocniejszych ludzi, bardziej wpływowych w Polsce i na Ukrainie. Zacząłem handlować narkotykami

 i po pewnym czasie stworzyliśmy zorganizowaną grupę przestępczą prężnie działająca pod najniebezpieczniejszym gangiem w kraju – grupą mokotowską.

Zacząłem zażywać kokainę, popalać marihuanę. W wieku 17 laty zrobiłem pierwszy taki poważniejszy nielegalny biznes na ogromne pieniądze. W tym czasie także

okradaliśmy hipermarkety. Żeby dobrze się zabawić korzystałem z usług agencji towarzyskich, bez których już potem żyć nie mogłem. Uzależniłem się od seksu. Byłem także zniewolony masturbacją.

Kiedy się rozwijałem w czarnym świecie, na pewnej zakrapianej libacji doszło do incydentu. Złapałem za drewnianą pałkę, aby zaimponować towarzystwu. Wiedziałem, że będzie rozgłos na mieście, jaki to ja jestem mocny. Poszedłem z kilkoma kolegami do człowieka, który został zabity za kilka dni. Następnie zostałem zatrzymany pod zarzutem zabójstwa. Po tym, jak odłączyłem się i zacząłem zeznawać przeciwko grupie, chcieli mnie wrobić i wykorzystać przeciwko mnie, to że miałem w reku kija i nic nim nie wojowałem.

Po dwóch latach trafiłem do aresztu za wprowadzanie do obrotu środków odurzających. Kiedy byłem przesłuchiwany, coś dziwnego zaczęło się ze mną dziać. Jakiś dziwny głos się pojawił. Mówił, abym się przyznał, że będę żył na nowo. Odwróciłem się, a tylko był policjant naprzeciwko mnie. To mnie zaczęło zastanawiać, ale nie szukałem głębiej odpowiedzi. Już wtedy poczułem i przysiągłem sobie: "dość takiego życia".

Zacząłem, się przyznawać do zarzucanych mi czynów i opisałem mechanizm działania grupy.

Dostałem niesamowitego oświecenia umysłu i uświadomiłem sobie tym samym, że ja taki naprawdę nie jestem, że wszystko to są maski które przyodziewałem, że nie pasuję do tych ludzi.

Będąc w areszcie wielokrotnie próbowałem się powiesić na kratach od celi i nigdy się to nie udawało, bo zawsze jakaś sytuacja uniemożliwiała mi to. Czułem wtedy, że jestem już skończony, że i tak mnie zabiją. Tyle było we mnie strachu i tym się karmiłem. Po pewnym czasie przebywania w więzieniu wyszedłem na wolność i powróciłem do rodzinnego miasta.

Po kolejnej zakrapianej libacji wszcząłem awanturę i rozpętała się bijatyka w pubie. Zdemolowaliśmy go oraz pobiliśmy właścicieli.

Już bez żadnych przeszkód się przyznałem, tak byłem skruszony. Po tym wydarzeniu przestałem się kolegować ze wszystkimi znajomymi z tego środowiska, gdyż taki człowiek jak ja to w światku "frajer", "ku.a policyjna" i wiele, wiele innych najgorszych obelg, które ciężko przez gardło mi przechodzą. Pragnąłem żyć uczciwie.

Nabawiłem się depresji. Wielokrotnie myśli miałem czarne. Walczyłem z nimi przez wiele lat. Znalazłem uczciwą pracę, którą bardzo polubiłem i po pewnym czasie wpakowałem się w pracoholizm.

Myślałem, że dawni koledzy o mnie zapomnieli, ale wtedy zaczęły się wtargnięcia do domu, zastraszanie mojej rodziny, mnie. Były okrutne pobicia mnie.

Planowali mnie zabić. Ledwo udało mi się ujść z życiem. Leżałem na ziemi krzyżem, a jeden z oprawców stał mi na rękach. Wtedy zacząłem się modlić i w duszy krzyczeć: „Boże pomóż”. Cały zalany łzami, nawet błagałem tego człowieka, by mnie nie zabijał i bloczek betonowy, który rzucił centralnie w moją twarz, zmienił kierunek lotu i przeleciał obok mnie.

To po ludzku jest nie do opisania. Wiem, że wtedy to Pan Bóg zmienił kierunek lotu tego przedmiotu.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Mariusz