Hillary Clinton przyjęła oficjalnie nominację Partii Demokratycznej do udziału w listopadowych wyborach prezydenckich jako kandydatka tej partii. "Akceptuję tę nominację z determinacją i bezgraniczną wiarą w amerykańską obietnicę przyszłości" - powiedziała.
W przemówieniu wygłoszonym na zakończenie konwencji wyborczej Demokratów, Clinton podkreśliła, że sytuacja gospodarcza w USA wciąż jest daleka od ideału. Zapowiedziała również, że jeśli zostanie prezydentem, priorytetem w jej działalności będą kroki na rzecz tworzenia nowych miejsc pracy i wzrost zarobków.
Odnosząc się do wyzwań w sferze bezpieczeństwa międzynarodowego, kandydatka Demokratów w wyborach prezydenckich, które odbędą się 8 listopada, podkreśliła, że "Stany Zjednoczone powinny wzmocnić swe więzi z sojusznikami w Pakcie Północnoatlantyckim, aby dać odpór wszelkim zagrożeniom, w tym również tym płynącym z Rosji.
Niegdysiejsza Pierwsza Dama z uznaniem wypowiedziała się na temat umowy nuklearnej z Iranem, która - jak zaznaczyła - została osiągnięta na drodze dyplomatycznej "bez jednego wystrzału". Zapowiedziała, że dopilnuje, aby została ona w pełni wprowadzona w życie. Skrytykowała Chiny za nieuczciwe praktyki w wymianie handlowej.
Clinton nie szczędziła też uszczypliwości pod adresem kandydata Republikanów Donalda Trumpa. Jej zdaniem Trump zamierza uratować Amerykę "po swojemu". Wyraziła pogląd, że kandydat GOP "chce, abyśmy bali się przyszłości" i pogłębia podziały w społeczeństwie. Jak zaznaczyła, nie byłoby zbyt roztropne, jeśliby Trumpowi powierzyć pieczę nad amerykańskim potencjałem nuklearnym.
Clinton zwróciła się również do wyborców Berniego Sandersa podkreślając, że "usłyszała ich głosy".
Eksperci podkreślają, że przemówienie Hillary Clinton na konwencji Demokratów w Filadelfii jest z całą pewnością najważniejszym wystąpieniem publicznym w całej jej 25-letniej karierze politycznej.