Do Trynidadu zabiorą...przepis na śledzie

Wspólna modlitwa, wspólne gotowanie - do kolacji w mieszkaniu na warszawskiej Saskiej Kępie zasiada osiem osób, polska rodzina oraz dr Hilary Bernard i Jo-Anna Henry z Trynidadu i Tobago, które przyjechały do Polski na Światowe Dni Młodzieży. Do domu, jak zapowiadają, zabiorą przepis na śledzie i na ruskie pierogi.

To jeden z ostatnich wspólnych wieczorów - pielgrzymi wkrótce wyjadą do Krakowa.

"Proboszcz ogłosił, że do naszej parafii przyjadą pielgrzymi, zachęcał do ich przyjęcia. Stwierdziliśmy z żoną, że skoro jest nas szóstka - mamy dwóch synów i dwie córeczki - to spokojnie możemy przyjąć kolejne dwie osoby. To była potrzeba chwili" - opowiada Andrzej Twardowski.

Przyznaje, że byli zaskoczeni, gdy dowiedzieli się skąd przyjadą ich goście. "Trynidad i Tobago to są tak egzotyczne dla nas wyspy, tak egzotyczny kraj - ucieszyliśmy się, czekaliśmy w dużych emocjach" - podkreślił.

Dr Hilary Bernard jest dentystką, Jo-Anna Henry - studentką biologii i chemii. Śniadania i późne obiadokolacje to czas, który mogą spędzać ze swoimi gospodarzami. W ciągu dnia razem z pielgrzymami ze swojej parafii - pod wezwaniem św. Róży (patronki krajów Ameryki Południowej), zwiedzają m.in. stolice. Rodzina ujęła ich swoją - jak mówią - gościnnością, bliskością i sposobem, w jaki opieką otaczani są chłopcy - Wojtek i Bartek, chorzy na cukrzycę dziecięcą.

To właśnie w ich pokoju - jednym z trzech w mieszkaniu - nocują. "Chłopcy oddali nam swoją sypialnię i łóżko piętrowe. Ja śpię na dole, Jo-Anna na górze. To pierwszy raz, kiedy śpię na piętrowym łóżku" - mówi z uśmiechem Hilary i dodaje, że jest bardzo wygodnie. Posiłki zaczynają zawsze tak samo - wspólną modlitwą. "W domu też modlimy się przed jedzeniem. Dziękujemy Bogu, za to, co możemy jeść, za tych, którzy przygotowali posiłki. Prosimy o błogosławieństwu dla tych, którzy są sami. Tu w Polsce modlimy się za rodzinę, która przyjęła pielgrzymów" - mówi dr Bernard.

Tym razem na stole króluje łosoś - jej ulubiona ryba, ziemniaki, kalafior i, specjalnie dla gości - surówka z kapusty. Katarzyna Twardowska mówi, że to właśnie jedzenie, wspólnie przygotowywane dania, pozwalają im się lepiej poznać. "Za każdym razem pytamy, co u nich się je na święta, w ciągu roku. Dziewczyny z chęcią odpowiadają" - dodaje. Hilary zapowiada, że wyjeżdżając z naszego kraju, zabierze z sobą polskie przepisy. Na co? "Na pewno na śledzie, ruskie pierogi" - wymienia. "Kiedy wrócimy do kraju musimy przygotować polskie potrawy dla członków naszej parafii" - dodaje.

W drogę powrotną zabierze też słoik dżemu z wiśni, bo jak mówi z dumą, pomagała w jego przygotowaniu. " Cztery kilogramy owoców, z których trzeba było usunąć pestki. Kasia powiedziała, że jej mąż będzie gotował dżem. Ale ostatecznie obie wykonałyśmy całą pracę" - żartuje. Jak dodaje, pierwszy raz w życiu drylowała te owoce.

Pytana o polskie jedzenie, podkreśla, że jest bardzo smaczne i ze śmiechem opowiada anegdotę o jednym z pielgrzymów z Trynidadu, który - przekonany, że polskie potrawy są niesłone - zabrał w podróż sól.

"Kasia i Andrzej jak się o tym dowiedzieli, zaczęli się śmiać i spytali czy wiem, że w Polsce są kopalnie soli. Tak więc wrócę do domu z polską solą" - dodaje.

Jak ta wizyta wpłynie na rodzinę? Pytany o to Andrzej Twardowski zapewnia, że cała ósemka pozostanie ze sobą w kontakcie. "Może za szybko żeby o tym mówić, ale czujemy się ubogaceni wewnętrznie, przez to, że możemy im pokazać naszą stolicę, poopowiadać o naszej historii. One chłoną te informacje, ale my też chłoniemy to, co one chcą nam przekazać. Właściwie rozmawiamy o wszystkim" - mówi.

« 1 »