Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan odzyskuje kontrolę nad krajem po próbie krwawego zamachu stanu, przeprowadzonej w nocy z piątku na sobotę przez zbuntowanych wojskowych, którym przeciwstawiły się lojalne wobec władz siły i tysiące ludzi, którzy wyszli na ulice.
Do starć przy użyciu czołgów i lotnictwa doszło w Ankarze i Stambule, gdzie takich sytuacji nie widziano od dziesiątków lat.
Według ostatnich doniesień rządowej agencji Anatolia 1154 osoby zostały ranne; aresztowano też 1563 puczystów.
Pełniący obowiązki szefa sztabu armii tureckiej generał Umit Dundar powiedział, że zginęło ponad 190 osób: 104 puczystów, 41 policjantów, dwóch żołnierzy i 47 cywilów.
Tysiące ludzi wyszły na ulice, niosąc flagi tureckie, klaskali prorządowym wojskowym, wspinali się na czołgi stojące na ulicach. Ludzie udali się też na lotnisko w Stambule, aby powitać prezydenta Recepta Tayyipa Erdogana, który na wieść o puczu przyleciał z urlopu w Marmaris. Kilka minut przed północą Erdogan ogłosił, że wprowadził stan wojenny i godzinę policyjną w całym kraju.
Puczyści usprawiedliwiali swe "całkowite przejęcie władzy" koniecznością "zapewnienia i wprowadzenia porządku konstytucyjnego, demokracji, praw człowieka i swobód".
Erdogan, pytany o cel ostrej krytyki o sprawowanie autorytarnej władzy, odpowiedział jeszcze z Marmaris, że naród sprzeciwia się przewrotowi.
Premier Binali Yildirim zapewnił ze swej strony, że wszystko jest "w większości pod kontrolą", zapewniając, że więziony przez puczystów w bazie lotniczej pod Ankarą szef sztabu armii tureckiej gen. Hulusi Akar został uwolniony.
Służby prasowe Erdogana zaleciły na Twitterze, aby ludzie pozostali na ulicach, ostrzegając przed "nowym zarzewiem buntu".
W sobotę nad ranem dziesiątki żołnierzy poddały się siłom bezpieczeństwa na mostach nad Bosforem w Stambule, gdzie rebelianci w nocy otworzyli ogień do cywilów.
W niektórych dzielnicach Ankary i Stambułu słychać było jeszcze rano pojedyncze strzały.
Parlament turecki zebrał się rano na nadzwyczajnym posiedzeniu.
Rozkazem ministra obrony Efkana Alego w armii zdjęto ze stanowisk pięciu generałów i 29 pułkowników zamieszanych w próbę przewrotu.
Erdogan potępił w sobotę nad ranem "zdradę". Jak powiedział, puczyści dopuścili się jej z inspiracji jego wroga imama Fethullaha Gulena przebywającego na emigracji w USA. Zapowiedział ukaranie winnych, którzy "zapłacą wysoką cenę". Gulen odrzucił te oskarżenia.
Prezydent USA Barack Obama i sekretarz stanu John Kerry wezwali podczas rozmowy telefonicznej w nocy z piątku na sobotę wszystkie strony konfliktu w Turcji do poparcia wybranego w drodze wyborów rządu. Obama i Kerry wezwali też strony konfliktu do powściągliwości, unikania przemocy i rozlewu krwi.
Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zaapelował w sobotę nad ranem o "pełne respektowanie" tureckiej konstytucji i instytucji demokratycznych.
Unia Europejska zaapelowała w sobotę o "szybki powrót ładu konstytucyjnego w Turcji" po nieudanej próbie puczu. Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk podkreślił, że trudności w kraju nie mogą być rozwiązywane przy użyciu broni.
"UE całkowicie popiera wybrany w Turcji demokratycznie rząd, instytucje i państwo prawa" - napisali we wspólnym komunikacie Tusk, przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker i szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini, którzy uczestniczyli w szczycie przywódców Azji i Europy w stolicy Mongolii, Ułan Bator.
"Napięcia i wyzwania, przed którymi stoi obecnie Turcja, nie mogą być rozwiązywane zbrojnie. Nie ma alternatywy dla demokracji i zasad prawa" - powiedział Tusk po zakończeniu szczytu.
Wszystko o wydarzeniach w Turcji dostępne pod tagiem Turcja - próba przewrotu