Rzadko na kartach Biblii zdarza się, by starzec biegł. Takie coś nie przystoi siwej głowie.
A jednak patriarcha Abraham pobiegł na spotkanie trzech mężów, którzy znagła zjawili się w pobliżu jego namiotu. Musiało to być wyjątkowe zachowanie, skoro nawet tłumacz Biblii na język polski używa delikatnego słowa „podążył”. Tymczasem hebrajski tekst brzmi {body:bbc}rus{/body:bbc}, co – owszem – można oddać przez „podążył”, ale dosłownie znaczy „pobiegł”. Abraham pobiegł, bo dostrzegł coś niezwykłego. Siedząc w cieniu namiotu w najgorętszej porze dnia, dobrze widział okolicę i nie przeoczyłby zbliżających się z dala przybyszów. Tymczasem owe postacie dostrzegł naprzeciw siebie, tak jakby pojawiły się z nagła. Biblijny autor użył tu bardzo ciekawej techniki narracyjnej zwanej streszczeniem uprzedzającym. Czytelnik od początku wie, że to „Pan ukazał się pod dębami Mamre”, ale pojęcia na początku nie ma o tym Abraham. Patriarcha biegnie, by zobaczyć, o co chodzi. I zdaje się, że dość szybko rozumie, co się dzieje. Obmycie nóg, obfity posiłek, wręcz uczta, a nawet głęboki pokłon to nie tylko zwyczajowe wypełnienie wschodniego obowiązku gościnności. Patriarcha robi to z ogromnym naddatkiem. I, co ciekawe, choć spotyka trzech, zwraca się tylko do jednego: „O Panie, jeśli jestem tego godzien, racz nie omijać swego sługi!”. A najczystsza mąka, z której każe upiec Sarze podpłomyki, to składnik wysoce wyjątkowy. Do pieczenia podpłomyków używano zwykłej mąki, nazywanej po hebrajsku qemah. A patriarcha każe wziąć żonie solet. Takiej mąki używano wyłącznie w celach kultowych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Zbigniew Niemirski