Życie na maksa

Od lat zastanawiam się, dlaczego im się udaje? Może dlatego, że od 200 lat słuchają założyciela? Świętego szaleńca. – Co nas pociągnęło w św. Eugeniuszu? Nie realizował planu minimum. Mówił: „Trzeba odważyć się na wszystko”. Czynił dzieła, które od początku go przerastały.

Kij w mrowisko

– Był bardzo blisko ludzi. Miał świetną zasadę: najpierw pomóżmy innym odkryć to, że są ludźmi, potem chrześcijanami, a na końcu świętymi – wyjaśnia o. Piotr Prauzner-Bechcicki.

Nie bał się środków znanych ludowej pobożności. Zakładał włosiennicę, brał krzyż i jak Chrystus szedł środkiem wioski. Takie obrazki pociągały ludzi. Łamał schematy. Ludzie gromadzili się na placach, by go słuchać. Był znakomitym organizatorem: już jako biskup Marsylii prowadził aż 40 dzieł. Pierwsi oblaci zajmowali się przede wszystkim głoszeniem rekolekcji i misji. Chętnie korzystali z takich narzędzi ewangelizacji jak przedstawienia biblijne, procesje czy drogi krzyżowe. Ewangelizowali w domach ludzi niechodzących do kościołów czy wprost na ulicach. Ich charyzmatem stała się praca z młodymi i ludźmi odstawionymi przez społeczeństwo na margines.

– To było jak wsadzenie kija w mrowisko – opowiada o. Dominik Ochlak. – Święty Eugeniusz prowadził duszpasterstwo młodych, nie patrząc na ich status społeczny czy majątkowy. W XIX w. było to działanie rewolucyjne. Dzieci arystokracji nie bawiły się dotąd z dziećmi chłopów, a u oblatów młodzi spędzali cały dzień. Przychodzili o świcie, a wychodzili o zmroku. Z samego Aix przychodziło około 300 ludzi! Jak wielka siła przyciągania była w tym człowieku! Nie zwracał uwagi na pochodzenie, zamożność: nic dziwnego, że działalność założyciela oblatów napotykała ogromny „opór materii”. Nie bał się tego. Nie lubił zamiatania spraw pod dywan.

Jeszcze dalej niż północ!

– A w Kanadzie złapałem taaaaakiego łososia – oblaci seniorzy siedzą nad kawą w klasztorze w Kodniu. Kilkunastu chłopa. Każdy wrócił z wieloletnich misji. Teraz zostały wspomnienia.

To oblaci jako pierwsi ruszyli do Eskimosów w północno-wschodniej Kanadzie. Zima trwa tam 9 miesięcy, a temperatury spadają nawet do minus 60 stopni Celsjusza. W 1912 r. rozpoczęli misje wśród Inuitów. Wędrowali na nartach i jeździli psimi zaprzęgami, odwiedzając oddalone od siebie nawet o kilka tygodni drogi obozowiska.

– Był czas, gdy w samej Kanadzie mieszkało 2 tys. oblatów – opowiada o. Andrzej Jastrzębski (przyjechał na urlop do Polski wprost z Ottawy). – Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że w dużej mierze państwowość Kanady powstała dzięki misyjnemu zaangażowaniu naszych braci. Tworzyli nowe miasta – wiele potężnych ośrodków to założenia oblackie. Dzięki zaangażowaniu oblatów doszło do pokojowego rozwiązania wielu konfliktów z rdzenną indiańską ludnością (konkretnym owocem tych porozumień jest transkanadyjska kolej łącząca dwa krańce tego gigantycznego państwa). To oblaci do lat 50. byli rektorami uniwersytetu w Ottawie! Do dziś w tym mieście działa aż 5 oblackich parafii!

Nie znam słowa „niemożliwe”

17 lutego 1826 r. papież Leon XII zatwierdził nowe zgromadzenie. Co ciekawe, nazwa „misjonarze oblaci Najświętszej i Niepokalanej Panny Maryi” zaczęła funkcjonować na 30 lat przed ogłoszeniem dogmatu o Niepokalanym Poczęciu! Wspólnota rosła jak na drożdżach. Umierający de Mazenod zostawiał zgromadzenie liczące aż 414 mężczyzn modlących się w Europie, Ameryce Północnej i Środkowej, w Azji i Afryce.

Dziś oblaci pracują w Polsce w 21 domach, a spośród około 4 tys. braci ewangelizujących na świecie prawie 700 to Polacy.

– Co mnie pociągnęło w św. Eugeniuszu? Pierwsi oblaci zaczęli tworzyć dzieła, które ich od początku przerastały – śmieje się o. Tomasz Maniura. Święty Eugeniusz zawsze czynił krok wiary. Oblatów było jeszcze niewielu, a on już rozsyłał braci na misje. Do Afryki, na Sri Lankę... „W imię Boże!” – mawiał. Porywał się na niemożliwe i czekał, co z tym zrobi Pan Bóg. Teraz zaczynamy budować w Kokotku potężny ośrodek rekolekcyjny dla młodych. Nie mamy pieniędzy (potrzeba, bagatela, 6 milionów). Mamy wiarę. Uda się? Tak! Jeszcze nie ruszyła budowa, a już mamy datę poświęcenia: 2 lipca 2018. Chcemy uczynić kolejny krok wiary.

Niczego tak nie cenię w ludziach jak pasji. Pewnie dlatego tak dobrze gadało mi się z oblatami w Kokotku. Znalazłem z nich prawdziwy ogień. Zamiast ględzić w kółko o tym, jak trudna jest młodzież na katechezie, zdradzali coraz to nowe pomysły, w jaki sposób dotrzeć do tego zagubionego pokolenia. – Co młodych przyciąga? Pasja, przygoda – usłyszałem. – Nie możemy czekać na to, aż do nas przyjdą, trzeba wyjść do nich z konkretną propozycją. Z musicalem albo survivalem.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Marcin Jakimowicz