Nie zaglądajmy innym do portfela. I nie komentujmy. Niezależnie od tego, ile każdy z nas ma dzieci, ile wydatków i ile zarabia.
Jak to się porobiło, że do niedawna rodziny wielodzietne były postrzegane jako patologiczne. Względnie jako katowariaci, którzy „nie znają się na antykoncepcji”, tylko na „kalendarzyku”, więc „płodzą dzieci”. To niemal dokładne cytaty, które docierały do większości dużych rodzin czy raczej dotykały je. No bo wiadomo: jedno czy dwoje dzieci to dobrze. Więcej dzieci – szaleństwo i można nawtykać dużej rodzinie niemal bezkarnie. Ale teraz to się zmieniło. Nowe przyszło. Kiedyś można było nawciskać matce czy ojcu wielodzietnemu. Teraz można... wyliczyć i podliczyć. Doświadczają tego zjawiska niemal wszystkie wielodzietne rodziny, które znam. O co chodzi? Oczywiście o podliczenie 500 plus.
Jak Polska długa i szeroka znajomi i sąsiedzi zjadliwie uzbrajają się w liczydełka i podsumowują. „Ooo... To wy teraz się obłowicie”. Albo: „Teraz to będziecie bogaci”. Względnie: „Zrobicie sobie kolejne, żeby dodatkowe 500 zł zgarnąć?”. I tak dalej, i tym podobne. Czasem mniej subtelnie, czasem bardziej. Bywa, że wyjątkowo topornie i złośliwie. Lub „merytorycznie”, czyli następuje przeliczanie liczby dzieci na ilość pieniędzy.
Osobiście ani mnie to ziębi, ani grzeje. Na tyle wielodzietne życie nauczyło mnie asertywności, jeśli chodzi o cudzą ocenę, że potrafię grzecznie, acz stanowczo, owe dywagacje przerwać. Jednak wiele matek ma problem z „liczeniem ich pieniędzy” przez osoby trzecie. Dla tych ostatnich przygotowałam krótki poradnik, który pomoże przetrwać wściubianie nosa do portfela. Otóż na pytania lub komentarze typu „Teraz to macie kasiory” warto wybrać jedną z poniższych odpowiedzi:
– Tak. Mówiłam ci zawsze, że „płodzenie dzieci” się opłaca.
– Dzieci to pieniądze. W ten sposób zarabiam.
– Ile dostajemy? Za mało. Wiesz przecież, że to pieniądze „na przepicie”.
– Dostajemy na tyle dużo, żeby w końcu przestać być abstynentami.
– Już nic nie zostało. Impreza była.
– Tak. Mamy tyle kasy, że już nie pracujemy. Leżymy i organizujemy kolejne 500.
No dobra. Powyższe odpowiedzi grzeczne może nie są. Ale podliczanie budżetu domowego innych ludzi – tym bardziej. Dlatego może warto ustalić pewną prostą, podstawową zasadę: nie zaglądajmy innym do portfela. I nie komentujmy. Niezależnie od tego, ile każdy z nas ma dzieci, ile wydatków i ile zarabia. To się nazywa: zwyczajna kultura osobista i poszanowanie drugiego człowieka.
Agata Puśckiwoska