Najstarszy lud świata, przed zniknięciem na zawsze, stał się atrakcją turystyczną.
Wasz świat jest dla nas zły, nie lubimy go. Za dużo ludzi, za dużo hałasu, nie ma pokoju, nie lubimy tego. Nie chcemy się spotykać, zbliżać się do waszego świata. Chcemy być, jak jesteśmy. U siebie – słowa dżawarskiego myśliwego Abe, zarejestrowane w ubiegłym roku przez dwoje europejskich dziennikarzy, świadczą o tym, że Dżawarowie nie zmienili zdania od ponad 150 lat, kiedy na ich wyspie wylądowali pierwsi obcy Europejczycy. Dziennikarze z Europy rzadko dziś bywają na archipelagu Andamanów, indyjskiej własności, dużo bliżej wybrzeży dawnej Birmy (dziś Mjanma) i Tajlandii niż Indii. W bieżącym wieku długo nikt nie mówił o Andamanach, choć w apokaliptycznym tsunami z 2004 r., które zwaliło się na Azję Południowo-Wschodnią, zginęły tam tysiące osób. Dopiero w 2012 r. przez światowe media przewinęła się nazwa „Dżawarowie”, przy okazji skandalu z turystycznym wideo, na którym widać, jak upokarza się ich kobiety, by zrobić przyjemność turystom.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jerzy Szygiel