Papież Franciszek powiedział, że w dzisiejszych czasach kara śmierci jest nie do przyjęcia. Wzbudziło to na forach spory sprzeciw.
22.06.2016 15:05 GOSC.PL
Wzięli się ludzie za dowodzenie, że Kościół nigdy kary śmierci nie wykluczał, że w Biblii nie ma takiego zakazu, bo „nie zabijaj” oznacza „nie morduj”. I tak dalej.
No tak – ale papież mówi: „w dzisiejszych czasach”. Oznacza to, że dziś kara śmierci niczego pozytywnego nie wnosi, nawet jeśli kiedyś wnosiła. Choćby dlatego, że dziś społeczeństwa dysponują skutecznymi środkami izolacji nawet najbardziej niebezpiecznych przestępców. Jeśli się dziś ludzie domagają kary śmierci dla kogoś, to z reguły dlatego, że są na niego zwyczajnie wściekli i chcą zemsty. Bo przeczytali w brukowcu, że to kanalia, świnia i krwiopijca. Wystarczy poczytać komentarze pod informacjami o jakiejś bulwersującej zbrodni. „Powiesić to za mało”, „A żeby ci najpierw ręce i nogi obcięli, i wybebeszyli przed śmiercią”, „Żeby go pociągnęli za autem i łeb urwali” – to łagodniejsze próbki takich wpisów. To bynajmniej nie sporadyczne reakcje na takie rzeczy.
Śmiem twierdzić, że w domaganiu się kary śmierci prawie zawsze chodzi o odwet, o poczucie satysfakcji na widok przerażonych oczu skazańca i o to pełne ulgi westchnienie: „dobrze mu tak”. To jest, uważam, najgłębsza, choć często nieuświadomiona, przyczyna, dla której jeden człowiek chce likwidacji innego człowieka.
Funkcja odstraszająca kary głównej i inne argumenty za nią, to, moim zdaniem, tylko zasłona dymna dla ciemnej żądzy krwi, jaka od zawsze gnała gapiów do miejsc egzekucji.
Jakoś nie widać, żeby tam, gdzie funkcjonuje kara śmierci, w wyraźny sposób było bezpieczniej, milej i przyjemniej.
Pozwolę sobie przypomnieć, że przeciw karze śmierci, i to stanowczo, występował też Jan Paweł II, używając podobnych argumentów co jego następca.
Ale niezależnie od tego nie potrafię sobie wyobrazić, żeby Jezus podpisał się pod jakimkolwiek wyrokiem śmierci. Cudzołożnica zasłużyła na karę śmierci według prawa – i to mojżeszowego. A jednak gdy pojawił się Jezus, kary śmierci nie wykonano. Żaden fragment Ewangelii nie uprawnia do postawienia tezy, że Jezus mógłby pochwalić uśmiercenie człowieka przez innego człowieka. Skoro zaś chrześcijanin powinien naśladować Jezusa, to powinien także reagować w podobny sposób jak On na podobne sytuacje.
Stary Testament, to prawda, jest pełen opisów zadawania śmierci, wymierzanej innym zarówno przez zbrodniarzy, jak i ludzi wypełniających prawo Boże. Ale gdy czas się wypełnił, nastał Nowy Testament, wnosząc nowe prawo, w którym Bóg oczekuje przekroczenia krwiożerczych instynktów, rezygnacji z zemsty i przebaczenia najgorszym nawet winowajcom. Ale i w Starym Testamencie nietrudno znaleźć teksty, w których Bóg mówi o swojej czułości, jaką żywi do człowieka. Jego miłosierdzie objawia się na wiele sposobów, a przelewanie krwi, choć odbywa się czasami wręcz z Jego woli, to jednak i wtedy Bóg nie ma tym upodobania. W tym kontekście przykuł moją uwagę tekst z 1 księgi Kronik 22,8. Chodzi tam o plany Dawida, który zamierzał zbudować Bogu świątynię. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Stary król wyjaśnia to swojemu synowi Salomonowi: „Pan skierował do mnie takie słowa: »Przelałeś wiele krwi, prowadząc wielkie wojny, dlatego nie zbudujesz domu imieniu memu, albowiem zbyt wiele krwi wylałeś na ziemię wobec Mnie«”.
Dziwna rzecz – Bóg akceptował wojny prowadzone przez Dawida, błogosławił mu, a jednak krew w tych wojnach wylana stanowiła jakąś przeszkodę. Była jakąś niewłaściwością, jakimś cieniem, czymś, co nie pozwalało Dawidowi postawić Bogu świątyni.
Dziś wiemy – dzięki Nowemu Testamentowi – że każdy człowiek jest świątynią Boga. Chyba więc Bóg nie chce, żebyśmy ją niszczyli z jakiegokolwiek powodu. Oczywiście w sensie duchowym, ale także fizycznie: ani przed urodzeniem, ani w sile wieku, ani w starości. A jeśli to kogoś nie przekonuje, niech zada sobie pytanie: Czy tego chciałby Jezus?
Franciszek Kucharczak