Mała Mała Tereska, mała Teresa Wielka, Kasia ze Sieny i Helenka Kowalska. Janek Bosco, Franek Forgione (późniejszy o. Pio) i Rajmund Kolbe. Już jako brzdące rozmawiali z Bogiem o najważniejszych sprawach pod słońcem.
Chcę iść do piekła!
Przed śmiercią obiecała, że gdy trafi do nieba, stanie się złodziejką wykradającą Bogu to, co najlepsze. Przypisywane jej przed kanonizacją cuda przekroczyły liczbę 4 tysięcy. „Wiem, że cały świat będzie mnie kochał” zapowiadała. Idąc „małą drogą”, realizowała plan maksimum. Już gdy była małą dziewczynką i mówiono jej, że może wybrać z koszyka barwne wstążki do zabawy, odpowiadała: wybieram wszystkie!
„Od trzeciego roku życia nigdy nie powiedziałam Bogu: nie” wyznała kiedyś. Biografowie Teresy Martin zgodnie piszą, że dziewczynka była niezwykle dojrzała duchowo. Szczęśliwe dzieciństwo brutalnie odeszło wraz ze śmiercią matki (Zelia Martin zmarła z powodu nowotworu). Tereska pisała: „Długo stałam przed otwartą trumną. Nigdy przedtem tego nie widziałam, a mimo to rozumiałam”. To wyznanie jest znakomitą metaforą jej dzieciństwa. Dziewczynka utraciła przebojowość i stała się cicha, wycofana, zamknięta w sobie. Nadwrażliwa. Ten długi okres (bo trwający niemal 9 lat) nazwała „najbardziej bolesnym w życiu”. Głęboko czuła, kto może wypełnić jej największą tęsknotę. Od dziecka nosiła tajemnicę: marzyła o klasztorze.
Pewnego dnia, gdy najbliżsi opowiadali kilkulatce o pięknie raju, przytuliła się do mamy i życzyła jej śmierci. „Ach, jakże chciałabym, byś umarła!”. Jak możesz tak mówić? – zdumiała się rodzina. „Przecież w ten sposób będziesz mogła pójść do nieba! Zawsze mi mówisz, że aby tam pójść, trzeba umrzeć!”.
Gdy jako dziewczynka usłyszała opowieść o piekle miejscu, w którym nikt nie kocha Boga, zawołała: „Jakże to smutne przebywać w takim miejscu. Chcę iść do piekła, by jako jedyna kochać w nim Boga”. Cała Tereska
Chcę obydwie
„Łaskę powołania do życia zakonnego czułam od siedmiu lat; w siódmym roku życia usłyszałam pierwszy raz głos Boży w duszy, czyli zaproszenie do życia doskonalszego” – notowała w swym „Dzienniczku” największa polska mistyczka. Helenka Kowalska urodziła się 111 lat temu, jako trzecie z dziesięciorga dzieci, w rolniczej rodzinie z Głogowca. Do szkoły chodziła niecałe 3 lata. Już jako dziecko miała niezwykle zażyłą relację z niebem. Nie mogła doczekać się swej Pierwszej Komunii Świętej. Przyjęła ją jako dziewięciolatka. „Nic już więcej mi do szczęścia nie potrzeba” – opowiadała.
W czasie procesu beatyfikacyjnego watykańscy eksperci pamiętają o słowach Tertuliana, że chrześcijaninem nikt się nie rodzi, ale nim się staje. Za każdym razem bada się szczegółowo proces dojrzewania do wiary, a w przypadku procesu męczenników zbiera się jak najwięcej informacji na temat okoliczności ich śmierci i motywów, jakimi kierowali się zabójcy.
Czy hitlerowcy wrzucili o. Maksymiliana Kolbego do celi śmierci powodowani nienawiścią do Kościoła? Tak – orzekła watykańska komisja. Trafił do Auschwitz 75 lat temu. Wielki orędownik Niepokalanej zginął w wigilię uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Dziesięcioletni Rajmund (takie imię otrzymał na chrzcie w Zduńskiej Woli) miał wizję Maryi, która wyjaśniła mu, jakie będzie jego powołanie. „Prosiłem Matkę Bożą, żeby mi powiedziała, co ze mną będzie... wspominał później w swym pamiętniku. Wtedy Matka Boża pokazała mi się, trzymając dwie korony: jedną białą, a drugą czerwoną. Spytała, czy chcę tych koron; biała miała oznaczać, że wytrwam w czystości, a czerwona, że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę dwie”.
Marcin Jakimowicz