Co nas szczególnie pociąga? Bezinteresowne uwielbienie. Jesteśmy po to, by uwielbiać Boga. Za darmo. I na nic więcej się nie oglądać – słyszę w gigantycznym klasztorze w Staniątkach. Od sióstr, które są stałe w uczuciach. I w wyborze domu.
My jesteśmy jak osiołek, na którym Pan Jezus jechał do Jerozolimy. Najważniejsze rzeczy dzieją się ponad naszymi głowami. Jesteśmy takimi osiołkami Pana Boga. Czasami czujemy na naszych plecach ciężar, ale wiemy też, Komu śpiewa się „Hosanna” usłyszałem w jednym z klasztorów kontemplacyjnych. U benedyktynek w Staniątkach przypomniałem sobie to zdanie. A raczej to on mi przypomniał.
Łaził za nami krok w krok. Spałaszował jabłko, które dał mu Romek, i odtąd nie odstępował nas na moment. Był uparty, jak to osioł. Był z nami, gdy matka Stefania Polkowska (ksieni klasztoru) oprowadzała nas po ogrodzie, zaszedł nawet na cmentarz i spacerował między grobami benedyktynek. Przysłuchiwał się opowieści s. Małgorzaty o istocie powołania monastycznego, a w tym samym czasie leniwym okiem łypał na s. Faustynę, która rowerem wodnym sunęła po pełnym ryb stawie.
Michałek ma sporo czasu. Jest na emeryturze. Kiedyś pracował jako klasztorny traktor, ale odkąd dostałyśmy prawdziwą maszynę, spija śmietankę – śmieją się mniszki.
Gotyk na dotyk
Przekraczam bramę klasztoru i znów ktoś puszcza film w zwolnionym tempie. Wreszcie mogę odsapnąć, przestać się spieszyć. Mogę tracić czas. Odetchnąć. Zachwycić się rytmem niezrozumiałym dla świata za oknem.
Wiosna wybuchła. Przechodzę pod kwitnącym kasztanem, a nad głową słyszę brzęczenie setek pszczół. Siostry mają swoją pasiekę. W sklepiku przyklasztornym sprzedają miód.
Ogród jest ogromny, ale to i tak jedynie maleńki fragmencik tego, co przed laty należało do klasztoru opowiada matka Stefania. Reszta potężnego majątku klasztornego.
Siostry miały aż 700 hektarów. Komuniści zagrabili tę ziemię, a mniszki mogły odzyskać jedynie 50 hektarów. Ponieważ gigantyczny klasztor był w opłakanym stanie (ogród zarastał, w mury wkradała się wilgoć, pojawiały się zacieki, pleśń i grzyb szpeciły polichromie, a dach wymagał natychmiastowego remontu), siostry sukcesywnie sprzedawały ziemię, by naprawiać to, co wymagało interwencji.
Czy można uwielbiać Boga zamiataniem podłogi czy pieczeniem sernika? Jasne! usłyszałem przed laty u benedyktynek w Przemyślu. Nad Sanem siostry od 387 lat, dzień po dniu, szturmują niebo. Ściągają błogosławieństwo. Od pobudki o 5.25 aż po kompletę. W Staniątkach ten szturm trwa od 800 lat!
Marcin Jakimowicz