Przyspieszenie

Musiało wszystko runąć, by On zaczął odbudowywać. Wołałem i odpowiedział. Przyszedł przełom.

Dlaczego z uporem maniaka powtarzam, że najważniejszym tekstem, jaki napisałem do „Gościa Niedzielnego” był artykuł sprzed dwóch lat „Pan Bóg? Uwielbiam!”? Bo pisałem wówczas coś wbrew swojemu doświadczeniu. Wbrew „okolicznościom przyrody”. Wbrew nocy, wbrew sobie. I wtedy zaczął się przełom.

To był czas największego kryzysu, jaki przechodziłem. Wielopłaszczyznowego. Napisałem wówczas na Facebooku: „Jestem zdolny. Do wszystkiego” i nie była to tania kokieteria. Na jedno ze spotkań wspólnoty przyszły wówczas dwie osoby. Ja z żoną. Zastanawialiśmy się, po co w ogóle ruszaliśmy się domu? Dziś w czasie spotkań ledwo mieścimy się w salce.

Wiedziałem, że jestem w stanie rozwalić absolutnie wszystko. Nie miałem żadnej pasji w głoszeniu Słowa, w pisaniu o Bogu. Tęskniłem za przełomem. W czasie nieprzespanych nocy desperacko wołałem: „Nie chcę Cię znać takiego, jakiego znalem dotąd. Pokaz mi prawdziwe oblicze!”. Czytałem nakaz Jezusa „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy!” (Mt 10, 8) i słowa te nie dawały mi spokoju.

Zauważyłem wówczas, że dotąd pisałem zazwyczaj nie o prawdziwej ewangelii, ale jedynie o moim doświadczeniu. Zbyt często zamiast głosić Jego słowo opowiadałem o mojej historii, o sytuacjach przefiltrowanych przez wydarzenia z życia Marcina J.

Można to było wyczytać już z samych tytułów poprzednich książek: „Dno”, „Drugie dno”, „Pełne zanurzenie” (czyli, nie oszukujmy się, marketingowa, uśmiechnięta wersja „Trzeciego dna”), „Ciemno, czyli jasno” i „Niech żyje słabość”.

Przed dwoma laty zdecydowałem się na tekst o uwielbieniu w ciemno. Na opowieść o Bogu, który nie zna słowa niemożliwe. O wezwaniu „w każdym położeniu dziękujcie” („czy się stoi, czy się leży uwielbienie się należy”). A Bóg odpowiedział na te słowa. Przyszedł przełom. I w życiu rodzinnym. i we wspólnocie i przede wszystkim we mnie. Marcin Zieliński ma rację: „To ekscytujące, kiedy widzisz, że koniec twoich możliwości jest dopiero początkiem możliwości potężnego Boga, u którego niemożliwe nie istnieje. On oczekuje od nas jedynie wiary i zaufania, dzięki którym możemy służyć w mocy”.

Ogłaszaj Ewangelię. W ciemno. Bóg zapowiedział: zbierzesz to, co siejesz.

PS. Zbliża się ulewa. Widzę, co dzieje się w ostatnich miesiącach w „oswojonych” wspólnotach. Widzę ogień, jaki dotąd nie płonął. Podskórne wrzenie. Bóg wprowadza wspólnoty na nieznane dotąd terytoria, a modlitwa uwielbienia wymyka się schematom i staje domeną Ducha. „Oto wszystko czynię nowe” – zapewnia. I właśnie to robi. Teraz. Przyspiesza czas.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz