W połowie seansu widz, który spodziewał się kolejnej wersji love story czy komedii romantycznej, może doznać szoku. Film "Zanim się pojawiłeś" okazuje się nachalną propagandą eutanazji.
11.06.2016 13:20 GOSC.PL
Nie dziwię się, że obraz wzbudził protesty wielu organizacji zrzeszających niepełnosprawnych. Z reklam i trailerów, chociażby na YouTube, można odnieść wrażenie, że wybierając się do kina, zobaczymy współczesną love story podlaną komediowym sosem. I rzeczywiście pierwsza część filmu spełnia te oczekiwania, ale w miarę rozwoju akcji widz orientuje się, że został oszukany.
Bohaterką filmu jest „Lou” Clark, 26-latka mieszkająca w małym angielskim miasteczku. Wydaje się zadowolona z życia, pracuje w kawiarni wspomagając rodzinę, która boryka się z problemami finansowymi od czasu, kiedy ojciec stracił pracę. Kiedy kawiarnia zostaje zamknięta, Lou gorączkowo szuka byle jakiej pracy i ostatecznie zostaje opiekunką młodego, pochodzącego z zamożnej rodziny bankiera Willa Traynora. Will od czasu tragicznego wypadku jest sparaliżowany. Kiedyś na całego korzystał z życia, teraz jest zgorzkniały, stał się cynikiem.
Pełna energii i nastawiona optymistycznie do życia Lou sprawia, że Will zmieni swój stosunek do życia, tym bardziej że zakochują się w sobie, a dziewczyna udowadnia mu, że mimo paraliżu można żyć inaczej. I tu nagle widz doznaje szoku, bo Will w momencie kiedy wydaje się, że szczęście jest blisko, postanawia wypełnić swój podjęty już wcześniej zamiar. Postanawia popełnić samobójstwo w szwajcarskim „domu śmierci”, zgodnie z pojawiającym się kilka razy w filmie mottem „żyj godnie i umrzyj z godnością”.
Przesłanie filmu jest wyraziste. Życie w wózku inwalidzkim nie ma nic wspólnego z godnością, więc trzeba je chociaż godnie zakończyć samobójstwem (wciągając do pomocy najbliższych), by pomóc sobie i uwolnić bliskich od ciężaru, nawet jeżeli tego nie chcą. W filmie z większymi czy mniejszymi oporami wszyscy, z wyjątkiem jednej postaci, decyzję Willa akceptują. Wyłamuje się tylko matka Lou, która nazywa ją morderstwem. Matka nosi krzyżyk na szyi. Pokazana jest jako osoba religijna - z dystansem i przymrużeniem oka - jako odchodzący w przeszłość relikt.
Filmów na temat eutanazji, najczęściej za, powstało już sporo. Z tym, że były to przede wszystkim dramaty psychologiczne niemieszczące się w kanonie kina popularnego. Tym razem twórcy filmu, wykorzystując popularny gatunek i wprowadzając w błąd widza, promują eutanazję będącą jednym z tych działań, które Jan Paweł II określił terminem „cywilizacja śmierci”. Po obejrzeniu można dojść do wniosku, że powstał on na zamówienie jednej ze szwajcarskich „klinik”.
Edward Kabiesz