Ten zbiór reportaży to lektura fascynująca i mocno zastanawiająca. Donosy, mowa nienawiści, pomieszanie z poplątaniem. Jak to się stało, że jesteśmy dla siebie tak wrodzy?
Z kilku reportaży najbardziej poruszają mnie trzy. Pierwszy mówi o obrazie uczuć religijnych. Mirosław Wlekły przedstawia sytuacje o różnym natężeniu – groteskowe, niesmaczne lub po prostu dziwne – gdy Polacy poczuli, że należy zawiadomić policję z powodu obrazy uczuć religijnych (Kodeks karny, artykuł 196). Dodajmy od razu, że Wlekły nie zajmuje się przypadkami oczywistymi, gdzie artyści specjalnie prowokują i żonglują symbolami religijnymi. Nie, to przypadki codzienne – z przystanku autobusowego, z życia szkoły, z książki (którą nie każdy musi czytać). Średnio w ciągu roku policja otrzymuje 48 zawiadomień. Niemal wszystkie zostają po czasie umorzone. Mnie zastanawia jednak coś znacznie bardziej podstawowego. Co się stało, że tak szybko czujemy się zranieni? Czy katolik zawsze musi być obrażony? Jakbyśmy mieli tylko dwa wyjścia – albo świętość, albo obrażenie. Naprawdę na głupotę nie wystarczy wzruszenie ramion? Reportaż nie dostarcza odpowiedzi, raczej umiejętnie stawia pytania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Cielecki