Nie tylko katolicy żegnają dzisiaj w Kijowie biskupa kijowsko-żytomierskiego Piotra Malczuka OFM.
31.05.2016 14:05 GOSC.PL
Po liturgii w konkatedrze pw. św. Aleksandra jego ciało zostanie przewiezione i pochowane na terenie seminarium duchownego w Worzelu pod Kijowem. Arcybiskup zmarł nagle w wieku 51 lat w nocy z 26 na 27 maja w Grodnie na Białorusi. Brał tam udział w Krajowym Kongresie Eucharystycznym. Przyczyną zgodą były prawdopodobnie problemy z sercem. Informacja o jego śmierci była szokiem dla katolików na Ukrainie. W niedzielę w jego pożegnaniu w Żytomierzu uczestniczyły wielkie tłumy wiernych, wielu nie kryło łez, wspominając pracę arcybiskupa w tym mieście.
Abp Malczuk był barwną postacią, jakby żywcem wyjętą z kart trylogii Sienkiewicza. Znakomicie poruszał się na styku różnych narodowości, wyznań i języków. Łączył głęboki polski patriotyzm z otwartością na innych. Urodził się w 1965 r. w wiosce Słoboda-Raszków w osiadłej tam od wieków rodzinie polskiej. Kiedy rozmawiałem z nim, z dumą podkreślał, że jego strony rodzinne Sienkiewicz uwiecznił w „Ogniem i mieczem”. Dla niego zaś ta lektura była pierwsza lekcją ojczystej historii. W 1989 wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych (franciszkanów - OFM), w którym następnie przyjął imię Herkulan. Już po upadku Związku Sowieckiego w 1992 r. otrzymał święcenia kapłańskie. W latach 1999-2004 stał na czele kustodii franciszkańskiej na Ukrainie, w latach 2004-07 był przełożonym tamtejszej prowincji Braci Mniejszych św. Michała Archanioła. 29 marca 2008 Benedykt XVI mianował o. Malczuka biskupem pomocniczym diecezji odesko symferopolskiej. Zaś 5 lat temu, po rezygnacji ze względu na wiek biskupa Jana Purwińskiego, Piotr Malczuk został ogłoszony arcybiskupem kijowsko-żytomierskim. Nadal jednak pozostał skromnym zakonnikiem. Mieszkał w małym pokoju, który jednocześnie był jego biurem na zapleczu konkatedry św. Aleksandra.
Tam rozmawiałem z nim w lutym 2014 r. podczas protestów na Majdanie. Położona w centrum miasta świątynia odegrała w czasie tych wydarzeń ważną rolę. W styczniu 2014 r., kiedy doszło do starć z siłami porządkowymi, została udostępniona dla szukających tam schronienia demonstrantów. Kiedy zaś na Majdanie zaczęli ginąć ludzie, konkatedra stała się polowym szpitalem, gdzie przez kilka dni hospitalizowano ciężko rannych, pobitych i postrzelonych. Arcybiskup bardzo przeżywał tamten czas. Jednocześnie był przekonany, że nie wystarczy pokonać Janukowycza, aby wszystko na Ukrainie się zmieniło się na lepsze. Wskazywał na potrzebę głębokiej odnowy moralnej, bez której zmiany polityczne nie nastąpią. Historia przyznała mu rację. Pozostanie w mojej pamięci jako troskliwy pasterz, który nie zostawiał swojej trzody w potrzebie.
Andrzej Grajewski