Stosowanie przez rządy (różnej opcji) szantażu, jakoby pielęgniarki nie miały prawa do strajku ze względu na bezpieczeństwo pacjentów, jest wyrazem wyjątkowej perfidii klasy politycznej.
31.05.2016 10:55 GOSC.PL
Strajk pielęgniarek w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka to kolejny protest tej grupy zawodowej, w czasie którego słyszymy ze strony władzy argumenty, jakoby działanie pielęgniarek było moralnie naganne, gdyż naraża na szwank zdrowie i życie pacjentów. Ten argument pojawia się teraz, pojawiał się również w czasie strajków pielęgniarek za czasów rządów spod innego szyldu politycznego. I taka - stara jak świat - zagrywka ze strony władzy zawsze jest grą nie fair, zawsze jest uderzeniem poniżej pasa. Dlaczego? Ano dlatego, że stwarza atmosferę, w której pracownicy niektórych grup zawodowych (np. służby zdrowia, edukacji, bezpieczeństwa) mają jedynie formalne prawo do bronienia swoich pracowniczych praw, a w praktyce pozbawia się ich możliwości wywierania na władzy realnej presji, jaką jest strajk.
W efekcie takiego działania tworzymy w społeczeństwie nowy rodzaj niewolnictwa: ludzi, dla których kajdanami jest presja społeczna. Oczekuje się od nich, że ze względu na odpowiedzialność wykonywanej przez nich pracy będą pracować na każdych warunkach i pod żadnym pozorem nie opuszczą miejsca pracy.
Rzeczywiście mamy tutaj przykład działania moralnie nagannego. Ale nie jest to działanie strajkujących pielęgniarek, nauczycieli czy strażaków. Naganne jest działanie polityków. Każdego kolejnego rządu, który stosuje opisaną wcześniej retorykę. Każdej władzy, która, mając ku temu sposobność, nie podjęła się realnej reformy służby zdrowia.
Oczywiście strajk w szpitalu jest dramatyczną ostatecznością i nie może się odbywać na takich zasadach jak każdy inny tego typu protest. Ale jeśli ktoś mówi, że strajk pielęgniarek to gra bezpieczeństwem pacjentów, to jak nazwać sytuację, gdy na dużym oddziale na kilkudziesięciu pacjentów przypadają dwie siostry? Czy nie jest ryzykowaniem życia pacjentów sytuacja, w której kolejne polskie rządy nie poradziły sobie z problemem zbyt małej liczby pielęgniarek w polskich szpitalach? Kilka lat temu przez 8 tygodni miałem okazję praktykować na oddziale neurologicznym w jednym z dużych szpitali w aglomeracji górnośląskiej. Na oddziale przebywało w tym czasie około 70 pacjentów. Połowa z nich nie mogła chodzić. Opiekowały się nimi 4 pielęgniarki (po dwie na każdy odcinek oddziału - męski i żeński). Poranna toaleta, polegająca na przetarciu wilgotnym ręcznikiem najbardziej "strategicznych" części ciała, zmianie pampersa i brudnej pościeli u pacjentów, którzy nie mogli zrobić tego sami, trwała czasem dwie godziny. Na więcej zabiegów higienicznych nie było czasu, bo badania, bo karmienie, bo podłączenie kroplówek czy wizyta lekarska.
Moje pytanie do ministra zdrowia i wszystkich jego poprzedników brzmi: czy czujecie się odpowiedzialni za ryzykowanie zdrowia i życia pacjentów, zapewniając im tak bardzo ograniczoną, praktycznie szczątkową opiekę medyczną? Z tego, co wiem, zanim pielęgniarki w CZD rozpoczęły strajk, przez kilka tygodni prowadziły pogotowie strajkowe. Dały czas na konkretne rozmowy i zażegnanie kryzysu. Jakie placówka podjęła wtedy działania, by nie doszło do strajku? Czy brak konkretnych propozycji nie był igraniem z bezpieczeństwem pacjentów? Kij ma dwa końce, panowie ministrowie.
Każdy z nas ma swoje doświadczenia ze służbą zdrowia. Nie mam zamiaru wybielać i uogólniać tego środowiska. Gdybym miał przytoczyć negatywne przykłady pracowników w białych kitlach, to mógłbym stworzyć całkiem pokaźny tekst. Podobnie zresztą jest z każdą branżą. W służbie zdrowia - jak w każdym środowisku zawodowym - znajdziemy wielu ludzi oddanych swojej pracy, realizujących swoje powołanie i znajdziemy też czarne owce, które aktywizują się jedynie w walce o swoje. Ale przedstawianie strajkującej pielęgniarki jako przykładu moralnie nagannej chciwości, w sytuacji gdy samemu nie jest się w stanie zapewnić systemowych rozwiązań, które gwarantowałyby pacjentom komfort leczenia, jest słabe. Bardzo słabe. I z gruntu nieuczciwe. Bo fakt, że istnieją przypadki leniwych pielęgniarek, nie jest żadnym usprawiedliwieniem wobec ekonomicznego wyzysku całej rzeszy tych, które poświęcają mnóstwo czasu i sił dla pacjentów, nie mając z tego tytułu nic, poza satysfakcją i głodową pensją. Strajk w służbie zdrowia to zawsze najgorsze z możliwych rozwiązań. Ale co zrobić, jeśli to rozwiązanie jedyne, które może okazać się skuteczne?
Wojciech Teister