Od 15 r. życia miałem problem z życiem w czystości, gdyż wtedy „odkryłem” masturbację. Stopniowo, stała się ona czynnością nałogową.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! „Wielbi Pana moja dusza i mój duch rozradował się w Bogu, moim Zbawicielu, bo spojrzał na uniżenie swojej służebnicy (…) gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmogący. Święte jest imię Jego! (Łk 1,46-49). Tymi słowami Maryi, pokornej służebnicy Pańskiej, chciałbym oddać chwałę Bogu Trójjedynej Miłości. Jezus pochylił się nad moją nędzą i okazał mi swe miłosierdzie, wydobył mnie z czynnego nałogu, zahamował jego rozwój, sprawił, że założyłem rodzinę i pracuję w zawodzie. Wszystkie te dary są Bożymi cudami, w żadnym wypadku nie byłbym w stanie sam o własnych siłach ich osiągnąć.
Od 15 r. życia miałem problem z życiem w czystości, gdyż wtedy „odkryłem” masturbację. Stopniowo, stała się ona czynnością nałogową. Do tego doszło obsesyjne zakochiwanie się w koleżankach, a po kilku latach także korzystanie z erotyki w TV i pornografii w Internecie, fantazjowanie, następnie kompulsywne poszukiwanie żony itd. Wychowałem się w praktykującej rodzinie katolickiej, stąd kiedy pojawił się w moim życiu grzech masturbacji, to spowiadałem się z niego. Początkowo z pewnym ociąganiem, gdyż było mi z tym dobrze. Kiedy miałem 19 lat, za namową mojej mamy, która przeżyła swoje nawrócenie w Ruchu Światło-Życie, uczestniczyłem w seminarium Odnowy w Duchu Świętym. Doświadczyłem wtedy, że Bóg mnie kocha i akceptuje takiego jakim jestem, i oddałem swoje życie Jezusowi, obierając Go jako jedynego Pana i Zbawiciela. Zapragnąłem być blisko Niego i włączyłem się we wspólnotę charyzmatyczną, zacząłem codziennie uczestniczyć we Mszy św., przystępować do Komunii, modlić się Pismem św. Wtedy mój nałogowy grzech zaczął mi bardzo przeszkadzać. Spowiadałem się więc po każdym upadku, niekiedy kilka razy w tygodniu. W pewnym momencie, po kolejnej spowiedzi, doświadczyłem uwolnienia od nałogu. Poczułem się jak kobieta przyłapana na cudzołóstwie i przyprowadzona do Jezusa. Syn Boży przebaczył jej grzechy i udzielił mocy do niegrzeszenia (por. J 8,1-11). Podobnie stało się ze mną, od tamtej pory nałóg jakby zniknął. Przestałem doświadczać pokus i grzeszyć przeciw czystości. Trwało to kilkanaście miesięcy, prawdopodobnie ponad rok. W międzyczasie, sądząc, że Bóg powołuje mnie do kapłaństwa zakonnego, wstąpiłem do zakonu. Tam po jakimś czasie mój nałóg zaczął stopniowo wracać. Nie zdawałem sobie jednak z tego sprawy. Po każdym upadku szedłem do spowiedzi i wydawało mi się, że wszystko jest w porządku. Niestety doświadczyłem też okresowych wahań nastroju, stanów euforii oraz depresji. W którymś momencie w czasie depresji mój nałóg wrócił jakby ze zwojoną siłą. Kompletnie nie byłem w stanie go powstrzymać. Spowiadałem się po każdym grzechu, codziennie uczestniczyłem we Mszy św., modliłem się, ale nie było poprawy. Nałóg pogłębił moją depresję i doprowadził mnie nawet do myśli samobójczych. Wystąpiłem z zakonu. Zanim to się stało, jeden ze spowiedników wręczył mi kartkę z 12 krokami AA i powiedział, że to może być mój program wyzwolenia z nałogu.
Po powrocie do domu kontynuowałem studia, włączyłem się w działalność wspólnoty ewangelizacyjnej, szukałem pracy. Niestety mój nałóg pogłębiał się i było coraz gorzej. Nałóg zabierał mi czas i energię do życia, nie mogłem znaleźć i utrzymać pracy. Mieszkałem z rodzicami. Szukałem pomocy w częstej spowiedzi, Eucharystii, adoracji, wielu rekolekcjach, w tym ignacjańskich, pielgrzymkach pieszych do sanktuariów w Częstochowie, Tuchowie, Odporyszowie, Łagiewnikach, itp., modlitwie wstawienniczej o uzdrowienie, zaangażowaniu w ewangelizację itp. W moim pokoju na ścianie wisiał duży, metrowej wysokości, obraz Jezusa miłosiernego, który otrzymałem od czasopisma „Miłujcie się!”. Codziennie modliłem się Biblią, koronką do Miłosierdzia Bożego, na różańcu. Korzystałem też z pomocy psychologa, a później terapeuty uzależnień. Niestety mój nałóg trwał i rozwijał się. Wydawało mi się, że nic nie jest w stanie go zatrzymać. Po każdym upadku czułem wstyd, poczucie winy, wyrzuty sumienia. Miałem poczucie absurdu, robiłem rzeczy, które wiedziałem, że są złe, że mi szkodzą, niszczą mnie, a jednak nie potrafiłem przestać ich robić. Czułem się kompletnie zagubiony i zdezorientowany, bezradny. Nie pomagało doświadczenie duchowe, studiowanie teologii, wskazówki spowiedników. Nie rozumiałem, dlaczego Jezus, który kiedyś mnie uwolnił od nałogu, teraz jakby milczał. Oczekiwałem cudownego uzdrowienia, uwolnienia, ale cudu nie było, a mój nałóg stopniowo się pogłębiał…
Intuicyjnie czułem, że Bóg wyprowadzi mnie z miejsca, gdzie mieszkałem, jak Abrahama do nowej ziemi. Tak też się stało, gdy dostałem pracę w innej miejscowości, gdzie się przeprowadziłem. Trafiłem też na świadectwo seksoholika w czasopiśmie „Miłujcie się!”. Utożsamiłem się z wieloma doświadczeniami autora. Przyparty do muru przez uzależnienie, przyłączyłem się do wspólnoty Anonimowych Seksoholików. Od kwietnia 2008 r. regularnie uczestniczę w spotkaniach wspólnoty 2-3 razy tygodniu. Zrozumiałem, że moim problemem jest uzależnienie od żądzy, przejawiającej się w czynnościach nałogowych. Rozpocząłem pracę nad programem 12 kroków pod kierunkiem bardziej doświadczonego brata (tzw. sponsora). Sam też pomagam innym w pracy nad programem. Początki bycia we wspólnocie nie były łatwe, stopniowo uczyłem się, jak współpracować z łaską, upadałem coraz rzadziej. Od listopada 2009 r. dzięki Bożemu miłosierdziu jestem wolny od czynnego nałogu. Jezus wysłuchał moich rozpaczliwych modlitw, zupełnie inaczej, niż się z tego spodziewałem. Nie uzdrowił mnie cudownie, w jednej chwili, raz na zawsze. Natomiast dzięki Duchowi Świętemu, działającemu we wspólnocie, zdrowieję z uzależnienia, choć nigdy nie będę całkowicie zdrowy. Niemniej Bóg dokonał w moim życiu wielu cudów. Dzięki Niemu żyję w czystości od listopada 2009 r., założyłem rodzinę, pracuję w wyuczonym zawodzie, co wcześniej było niemożliwe, mogę z radością głosić Słowo Boże we wspólnocie ewangelizacyjnej i nie tylko. Mimo wieloletniego rozwoju mego uzależnienia, sporo zostało mi zaoszczędzone, np. nie podjąłem współżycia przed ślubem.
Życie z Jezusem jest pełne niespodzianek, mój kochający Ojciec nieustannie zaskakuje mnie swoją miłością. W roku miłosierdzia Duch Święty dał mi poznać, że mam jeszcze problem z nałogowym objadaniem się i nałogowymi zakupami, zwłaszcza książek. Oba te nałogi (tj. jedzenie i zakupy) miałem od lat, ale albo ich nie dostrzegałem, albo je bagatelizowałem, lub racjonalizowałem… No cóż, „Prawda wyzwala” (por. J 8,32). Ból spowodowany uzależnieniem od jedzenia doprowadził mnie do wspólnoty Anonimowych Żarłoków. Dzięki temu od stycznia 2016 r., Duch Święty porządkuje moje życie w obszarze odżywiania się oraz zakupów, co oczywiście dzieje się bardzo powoli…