Nowo wybrany prezydent Filipin Rodrigo Duterte zamierza pojechać do Watykanu, by przeprosić papieża Franciszka za obraźliwe słowa, jakie skierował pod jego adresem. Dotychczasowy burmistrz Davao, głównego miasta wyspy Mindanao, zamierzał to zrobić bez względu na to, czy wygra wybory, czy też nie.
Populistyczny polityk znany jest ze swego ostrego języka. Rozpoczynając swą kampanię prezydencką wspomniał o korkach jakie spowodowała w stołecznej Manili wizyta papieża w styczniu 2015 r. - Pięć godzin zajął nam przejazd z hotelu na lotnisko. Zapytałem, kto ma przyjechać. Powiedziano mi, że papież. Chciałem do niego zadzwonić: «Papieżu, sk..synu, wracaj do siebie, nie przyjeżdżaj więcej z wizytą»”. Tłumaczył potem, że nie zamierzał uderzać w papieża, tylko skrytykować sposób, w jaki władze zorganizowały jego wizytę.
Kościół katolicki na Filipinach potępił słowa 71-letniego polityka, ale nie miało to wpływu na jego popularność, także pomimo innych niewybrednych żartów. Np. mówiąc o zbiorowym gwałcie na australijskiej siostrze zakonnej, do jakiego doszło w 1989 r. podczas rozruchów w więzieniu w Davao, wyznał, że była ona tak piękna, iż chciałby ją posiąść jako pierwszy.
W kampanii, skupionej na kwestiach bezpieczeństwa Duterte zapowiadał też, że nie będzie przejmował się prawami człowieka i pozabija dziesiątki tysięcy przestępców.
Urząd prezydenta Duterte obejmie 30 czerwca. Choć otrzymał katolickie wychowanie, to - jak sam przyznał - od dłuższego czasu nie chodzi do kościoła, gdyż w jego przekonaniu kłóciło się to ze sprawowaniem obowiązków burmistrza. - Gdybym słuchał 10 przykazań albo księży, nie byłbym w stanie nic zrobić jako burmistrz - oświadczył w styczniu br.