Jestem zbulwersowany porównaniem przez Żakowskiego w Radiu TOK FM polskiego Komitetu Obrony Demokracji do palestyńskiego Hamasu, czyli organizacji uznawanej przez wiele państw z USA oraz z Unią Europejską na czele za terrorystyczną.
Od każdego człowieka oczekuje się czegoś innego, biorąc pod uwagę jego wykształcenie, uprawiany zawód, doświadczenie, pozycję społeczną, obycie w życiu publicznym, itp. To, co nie razi nas w ustach kogoś, kto nigdy nie błysnął w sferze intelektualnej, a więc nie rozbudza takich oczekiwań, nie przystoi osobie posiadającej dużą wiedzę społeczną, historyczną, polityczną, która nawet w emocjach nie powinna przekraczać granic absurdu.
Nie znający dat wybuchu Powstania Warszawskiego i wprowadzenia stanu wojennego były rzecznik Sojuszu Lewicy Demokratycznej Dariusz Joński, czy nie potrafiący zdefiniować funkcji pełnionej przez Donalda Tuska w strukturach europejskich, sądzący że w III Rzeczypospolitej nadal obowiązuje Konstytucja 3 Maja, bredzący o święcie Sześciu Króli lider Nowoczesnej Ryszard Petru zasługują co najwyżej na pogardliwe wzruszenie ramion i wyśmiewające ich niewiedzę komentarze, ponieważ nikt nie oczekuje od takich ludzi ogłady intelektualnej, aczkolwiek aż tak wysoki poziom ignorancji obu musi zaskakiwać.
Co innego Jacek Żakowski. Można go nie lubić, krytykować jego jednostronność w ocenie politycznych zjawisk, wchodzić z nim w ostre spory na różne tematy, ale nie wolno stawiać go na tej samej płaszczyźnie, na której błaźnią się i kompromitują swoje partie wymienieni wyżej ważni uczestnicy życia publicznego (można by dodać im do towarzystwa jeszcze niejednego członka dzisiejszych „elyt”).
Dlatego jestem zbulwersowany porównaniem przez Żakowskiego w Radiu TOK FM polskiego Komitetu Obrony Demokracji do palestyńskiego Hamasu, czyli organizacji uznawanej przez wiele państw z USA oraz z Unią Europejską na czele za terrorystyczną. I w najmniejszym stopniu nie usprawiedliwia go tłumaczenie, że widzi w nim głównie powstały w niedemokratycznych warunkach ruch społeczny, który buduje przedszkola, szpitale, a tożsamość polityczną uzyskał dopiero mając masowy charakter.
Doskonale rozumiem, że chodziło mu o to, aby za jednym zamachem pochwalić KOD i zdyskredytować zwalczające - jego zdaniem - demokrację Prawo i Sprawiedliwość, ale ośmieszył się nie gorzej niż Joński i Petru, strzelając kulą w płot, albo raczej sobie w stopę, a tym, którym sprzyja w kolano.
Wprawdzie jeszcze tego samego dnia przyznał w TVP Info, że jest to ryzykowna metafora, ale od chcącego uchodzić za sumienie polskiego dziennikarstwa uznanego publicysty należy oczekiwać większej odwagi w przyznaniu się do popełnionego błędu. Co by mu zaszkodziło przeprosić opinię publiczną - inteligentnie, a nawet z humorem - za koszmarną pomyłkę? Człowieka z klasą znamionuje m.in. to, jak zachowuje się w trudnych dla siebie sytuacjach, zwłaszcza jeśli sam je sprowokował.
Czy Jacka Żakowskiego będzie stać na taką samokrytykę, która wyszłaby mu tylko na dobre?
Jerzy Bukowski