Komisja Europejska chyba nie lubi... Unii Europejskiej. Robi wszystko, by ta rozpadła się szybciej niż przebieg choroby wskazuje.
05.05.2016 10:10 GOSC.PL
Albo agenci, albo ślepcy. Bo jak inaczej nazwać autorów kolejnych pomysłów, wychodzących z budynku Berlaymont przy ul. Prawnej w Brukseli. Komisarze zdążyli już wprawdzie przyzwyczaić „lud europejski” (w którego istnienie komisarze ciągle wierzą) do swoich ekscentrycznych projektów, sprawiających, że nawet dotychczasowi euroentuzjaści zaczęli stawiać sensowne pytania o kierunek integracji. Najnowszy pomysł Komisji jest jednak przekroczeniem kolejnego rubikonu: państwo, które nie przyjmie uzgodnionej wcześniej liczby uchodźców, miałoby zapłacić „karę” w wysokości 250 tys. euro za każdego nieprzyjętego uchodźcę. Oczywiście, karą tego nikt nie nazywa, tylko wyrazem solidarności z państwami, które ciężar przyjęcia imigrantów wezmą na siebie.
Toż to wspaniały prezent choćby dla wszystkich zwolenników wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Komisja Europejska wychodzi z projektem na półtora miesiąca przed referendum w tej sprawie na Wyspach. W sytuacji, gdy w sondażach przeważają zwolennicy Brexitu, a ok. 20 proc. obywateli jest ciągle niezdecydowanych. W takich plebiscytach najczęściej decydują argumenty emocjonalne – i tutaj emocji na pewno nie zabraknie. Każde odgórne narzucanie takich czy innych kwot, zwłaszcza gdy ingeruje to w obszary dotychczas zarezerwowane dla suwerennych decyzji państw członkowskich, jest doskonałą okazją do podsycania antyunijnych nastrojów. Niezależnie od realnego bilansu zysków i strat przy ewentualnym Brexicie.
Dlatego pomysł KE to prezent dla tych, którym na rozpadzie Unii zależy najbardziej. A najbardziej zależy... oczywiście Rosji. Nie jest tajemnicą, że rosyjskie służby mocno działają na Wyspach w celu uzyskania korzystnego dla siebie wyniku referendum.
Komisja Europejska chyba nie lubi UE, w ramach której działa. Bo swoimi pomysłami dąży do jeszcze szybszego jej rozpadu niż wskazywałyby na to objawy toczącej Unię choroby. Nie bez powodu w języku angielskim ślepy zaułek określa się dobitnym „dead end” (dosłownie: martwy koniec). Ulica Prawna w Brukseli to chyba najbardziej ślepy zaułek w Europie.
Jacek Dziedzina