– Wiesz, Anusiu, nic, co tu, nie jest ważne. Wszystko, co ważne, jest tam... Tak mi powiedział na drogę. A ja czułam, że ojciec wie, iż się więcej tu nie zobaczymy. To był koniec stycznia 2006 r. Zmarł w kwietniu... – wspomina reżyserka Anna Pietraszek, laureatka Nagrody im. o. Mariana Żelazka.
W liście z Dżharsugudy (z 16 grudnia 1967) pisał: „Tutaj, w Indiach zawsze coś nowego. (...) Praca misyjna jest teraz trudniejsza niż dawniej i głosy, że wszystko powinno być indyjskie, odzywają się coraz mocniej. Jednym słowem przyszłość na pewno nie będzie nudna”. Kiedyś we wsi odwiedził parę staruszków. „Byli całkowicie ślepi, dziadek i babka. Przestali chodzić do kościoła 15 lat temu. Zrobili dużo krzywdy gminie chrześcijańskiej. Na staruszka przyszła kreska. Poddałem im myśl pojednania się z Bogiem. Zgodzili się. Na końcu rozrzewniła ich pieśń: Marya, hamar ayo (Maryjo, nasza Matko), którą ostatni raz słyszeli i śpiewali 15 lat temu...” – wspominał potem. – Dawał ludziom ciepło świętego... – opowiada Anna Pietraszek. – Mówił prosto: „Anusio... krzyż... krzyż to jest moja siła. Przez krzyż idę do wszystkich moich zajęć”. I jeszcze miłosierdzie. Ono dla niego było najważniejsze.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Krzysztof Błażyca