Nie ma co narzekać, że politycy ostro naskakują na siebie podczas debat, które mają służyć właśnie wyrazistemu formułowaniu stanowisk
14.04.2016 18:56 GOSC.PL
Wielu Polaków jest zdegustowanych coraz głośniejszymi (dosłownie) awanturami w Sejmie RP uważając, że takie zachowania nie przystoją politykom, w których chcą widzieć elitę narodu, a z tym pojęciem kojarzy im się grzeczność, łagodność, skłonność do ustępstw, gotowość do wybaczania i puszczania w niepamięć wcześniejszych win.
Jestem przeciwnego zdania. Warto wiedzieć, że słowo parlamentum znaczyło pierwotnie tyle, co sklep z gadaniną i dlatego nawet bardzo ostre potyczki słowne w żadnym parlamencie na świecie nie powinny razić, ani wywoływać zgorszenia.
Problemem jest jedynie poziom utarczek werbalnych i gestów polityków spierających się podczas obrad plenarnych oraz posiedzeń komisji i zespołów. Niedopuszczalne jest chamstwo, wulgarne obrażanie przeciwników, używanie argumentów ad personam, stosowanie wyjątkowo podłych chwytów erystycznych, ceni się natomiast finezję wypowiedzi, błyskotliwość replik, dosadność nie przekraczających granic dobrego smaku sformułowań.
Pomijam oczywiście niedopuszczalne z punktu widzenia tak prawa, jak kultury politycznej i osobistej czyny w rodzaju głosowania za kogoś, blokowania mównicy, dopuszczania się rękoczynów, chociaż wszystko to oglądaliśmy w różnych parlamentach, niestety także w naszym.
Nie ma co jednak narzekać, że politycy ostro naskakują na siebie podczas debat, które mają służyć właśnie wyrazistemu formułowaniu stanowisk i pognębieniu wrogów. Dyskusje parlamentarne to nie seminaria naukowe, nie ma więc co oczekiwać od ich uczestników, że będą - zgodnie z zaleceniami Sokratesa - uczciwie, obiektywnie, racjonalnie, merytorycznie szukać prawdy. Im idzie wyłącznie o to, aby przekonać opinię publiczną, że jest ona z nimi, a nie z przeciwnikami.
O ile nic nie usprawiedliwia wymienionych wyżej czynów o charakterze przestępczym, o tyle utyskiwanie z powodu podniesionych głosów czy dosadnych wyrazów padających na sali obrad parlamentu świadczy o niezrozumieniu elementarnych zasad demokracji, na którą tak chętnie powołują się i politycy, i tzw. szarzy obywatele.
Jerzy Bukowski