W tym roku rocznica śmierci Jana Pawła II przypada w sobotę przed Niedzielą Miłosierdzia.
O głębokich związkach św. Jana Pawła II z ideą miłosierdzia Bożego, będącą "sercem" obecnego Nadzwyczajnego Roku Jubileuszowego, opowiedział w rozmowie z Radiem Watykańskim wikariusz papieski dla Państwa Miasta Watykanu kard. Angelo Comastri. Radio Watykańskie przypomniało przy okazji, że w tym roku kolejna, 11. już rocznica śmierci Jana Pawła II przypada, tak jak w 2005 r., w sobotę poprzedzającą Niedzielę Miłosierdzia Bożego, ustanowioną przez tego papieża kilka lat wcześniej.
Kard. Comastri przypomniał pewien epizod z ostatnich dni życia Ojca Świętego. "Było to 30 marca 2005, ostatnia środa w jego życiu. Wszyscy wiedzieliśmy, że stan zdrowia papieża pogorszył się, trochę się więc niepokoiliśmy i wszyscy modliliśmy się. Około południa powiedziano mi, że otwarto okno jego apartamentu. Oczywiście zaraz wyszedłem ze swego biura, udałem się na Plac św. Piotra i w południe zobaczyłem, że papież pokazał się [w oknie]. Nie zdołał powiedzieć ani słowa; podniósł jedynie prawą rękę i wykonał wielki znak Krzyża, który był jego testamentem, jego pozdrowieniem przekazanym Kościołowi i światu" - wspominał kard. Comastri.
Wyjaśnił, że dopiero później dowiedział się, co wydarzyło się rankiem tego dnia. Otóż zaraz po przebudzeniu się Jan Paweł II wyszeptał bezgłośnie, "ledwo zrozumiale", siostrze Tobianie i ks. Stanisławowi Dziwiszowi: "Dzisiaj jest środa", ale nikt nie przywiązywał wagi do tych słów. Po pewnym czasie powtórzył to samo i znów zignorowano słowa papieskie. O godz. 10 oświadczył w sposób nieco bardziej stanowczy: "Dzisiaj jest środa i ja wstaję!". Otoczenie było oczywiście przerażone w obliczu tej decyzji Ojca Świętego i próbowano odwieść go od tego zamiaru, ale on stwierdził niezachwianie: "Dzisiaj jest środa i ja wstaję, gdyż ludzie przychodzą a ja nie chcę ich zawieść" - przytoczył słowa Jana Pawła II jego wikariusz dla Watykanu. I dodał: "[Papież] umierał i myślał o innych".
Gdy zmarł, był to czas pierwszych Nieszporów Uroczystości Miłosierdzia Bożego - przypomniał kardynał. "Można byłoby pomyśleć po świecku, że chodziło o przypadkową zbieżność dat, ale przypadków nie ma: była to delikatność Bożego Miłosierdzia! Papież, który tak wiele mówił i tyle zrobił, aby można było zrozumieć to piękne, miłosierne oblicze Boga, został przyjęty do wspólnoty świętych właśnie w dniu Miłosierdzia Bożego, który sam ustanowił" - oświadczył hierarcha.
Na pytanie, skąd bierze się tak paląca potrzeba miłosierdzia Bożego zwłaszcza w ostatnich latach, o czym wspominał już Jan Paweł II w swej drugiej encyklice "Dives in misericordia" z 1980, purpurat zauważył, że we wspomnianym dokumencie papież m.in. przywołał soborowy dokument "Gaudium et spes". Znalazło się tam również stwierdzenie, iż świat dzisiejszy, który jawi się jako silny i słaby zarazem, zdolny do czynienia dobra, ale też zła, otwierający się na wolność i zniewolenie, postęp i cofanie się, na braterstwo i nienawiść, zdaje sobie sprawę, że postęp, dokonywany przez naukę, nie wystarcza, aby dać szczęście ludzkości.
"Człowiek potrzebuje prawdy, który wypełni mu serce oraz miłości i miłosierdzia, które uzdrowi jego rany. A to może uczynić jedynie miłosierdzie Boże" - podkreślił kard. Comastri. Jego zdaniem, "dlatego właśnie w obecnej chwili szczególnie palące i nie do zastąpienia jest głoszenie miłosierdzia tej zranionej ludzkości, jak lubi o tym mówić papież Franciszek".
Głoszenie prawdy o miłosiernym Bogu jest z pewnością niezwykłym lekarstwem - stwierdził włoski purpurat. Dodał, że człowiek współczesny, który uwierzył, że może wynaleźć superczłowieka, o czym marzył Nietzsche, spostrzega, że jest małym człowieczkiem, który potrzebuje miłosiernej ręki Boga. "I dlatego moim skromnym zdaniem tak wyjątkowo aktualne jest przesłanie miłosierdzia. Rozumiał to i Jan Paweł II, i Benedykt XVI, a Franciszek uczynił z tego, jeśli można tak powiedzieć, hasło swego pontyfikatu" - zakończył swą rozmowę z Radiem Watykańskim kard. Angelo Comastri.