18 marca belgijska policja świętowała ujęcie organizatora listopadowych zamachów w Paryżu. Cztery dni później terroryści spod znaku Państwa Islamskiego przeprowadzili kolejną serię bestialskich ataków. W Brukseli – w samym centrum Europy.
Belgijska policja przegrała dramatyczny wyścig z czasem. Po brawurowej akcji ujęcia Salaha Abdeslama (mózg akcji w Paryżu) okazało się, że do ostatnich chwil przed zatrzymaniem planował on kolejne zamachy w Europie. Minister spraw zagranicznych Belgii Didier Reynerd ostrzegał 19 marca: „Abdeslam był gotowy zorganizować coś w Brukseli, znaleźliśmy dużo ciężkiej broni i odkryliśmy skupioną wokół niego komórkę terrorystyczną”. Już cztery dni później podejrzenia służb stały się faktem. Dwóch zamachowców samobójców – Brahim El Bakraoui oraz niezidentyfikowana jeszcze osoba – wysadziło się na brukselskim lotnisku Zaventem. Niecałą godzinę później brat Brahima – Khalid – zdetonował ładunek w pociągu metra na stacji Maelbeek, w pobliżu siedzib unijnych instytucji. W obu zamachach zginęły 34 osoby, a ponad 200 zostało rannych. Jeszcze tego samego dnia do ataku przyznało się Państwo Islamskie. Wciąż nie udało się ująć Najima Laachraoui, który towarzyszył na lotnisku terrorystom. Szybko okazało się, że sprawcy mieli ścisłe związki z Abdeslamem i atakami w Paryżu. Dlaczego to właśnie Belgia stała się centrum aktywności europejskich dżihadystów?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko