Chciałem mocnego strzału

Po modlitwie dziewczyna powiedziała: – Łukasz, ty chciałbyś, aby Pan Bóg jakoś tak mocno ci się objawił, żeby jakimś takim spektakularnym wydarzeniem zmusił cię do wiary?

Na początku drogi nawrócenia (a było to ściśle związane z Rokiem Wiary 2012) szukałem, że tak powiem, „mocnego strzału” od Pana Boga. Szukałem dowodów na istnienie Boga. Jeździłem na różne spotkania charyzmatyczne w nadziei, że usłyszę jakiś głos, doznam jakiegoś nadprzyrodzonego przeżycia (wylania Ducha Świętego itp.). Dużo o tym czytałem i bardzo czegoś takiego pragnąłem. Jednak pomimo mojego usilnego „otwierania się całym sobą”, nic takiego spektakularnego  nie następowało. Byłem zły na Pana Boga i nawet nachodziły mnie pokusy, aby wszystko to uznać za efekt autosugestii. Zresztą sam spełniałem wszystkie warunki psychologiczne do zaistnienia autosugestii :).

Mijał czas, a tu pustka. Żadnych „mocnych strzałów”.  Byłem zły i zawiedziony. Pewnego dnia w czasie jednego z takich spotkań modliła się nade mną grupa osób modlitwą wstawienniczą. Po modlitwie dziewczyna tam posługująca powiedziała:
– Łukasz, ty chciałbyś, aby Pan Bóg jakoś tak mocno ci się objawił, żeby jakimś takim spektakularnym wydarzeniem zmusił cię do wiary?
– A kto by nie chciał czegoś takiego przeżyć? – odparłem.
– A widzisz – a Pan Jezus tak nie chce. On chce, żebyś zbliżał się do niego powoli, jak dziecko.

Zamurowało mnie, a zamurowało jeszcze bardziej, gdy uświadomiłem sobie, że wcale nikomu z tej grupy o tych moich pragnieniach nie mówiłem. Kiedy to do mnie dotarło, wróciłem do nich i pytam skąd oni to wiedzą. A dziewczyna się tylko uśmiechnęła, że ma rozeznany charyzmat prorocki. :)

Usłyszane słowa głęboko wryły mi się w pamięć i uspokoiły moje serce. Pan Bóg wie co robi, wie co jest dla mnie najlepsze. Na tamtym etapie pomyślałem sobie też (racjonalizując całą sprawę) tak: Pan Bóg dał mi tym samym poznać, że te wszystkie doświadczenia nie są autosugestią i że to On udziela takich doświadczeń według swej woli. Spełniałem naprawdę wszystkie warunki do zaistnienia autosugestii a tu nic :).

Minęło kilka miesięcy. Miałem dobrą spowiedź i rozmowę duchową ze znajomym dominikaninem. Jakoś tak wyszło, że powiedziałem mu o moich niegdysiejszych poszukiwaniach „mocnego uderzenia” od Pana Boga i moich żalach z tamtego okresu. Dominikanin wiedział całkiem sporo o mojej przeszłości: o kompletnym zniewoleniu masturbacją i pornografią (praktycznie codzienna lub prawie codzienna praktyka) o silnym pociągu do upijania się. Powiedział: „Łukasz, takie osoby jak Ty chroni się właśnie od przeżywania takich nieuporządkowanych przeżyć. Chroni się, aby jednego uzależnienia „od orgazmów” – silnych wrażeń – nie zamieniły na inne. To nie byłoby dobre, jakbyś swoje poszukiwanie silnych doznań (realizowane w dziedzinie seksualnej) przeniósł na szukanie „orgazmów duchowych”. Pan Bóg bardzo mądrze Cię prowadzi”. Wtedy oświeciło mnie. On znał mnie lepiej niż ja sam siebie. Krotko i na temat :).

A wcześniej ja byłem przekonany, że takie „nagłe uderzenie” od Pana Boga jest właśnie najlepsze dla mnie. Da mi konkretne doświadczenie Boga w życiu i „odfajkuje” kwestie wiary. Ja „wiedziałem”, jak Pan Bóg powinien postąpić i co jest najlepsze w moim przypadku. Najlepszy Lekarz miał jednak inną diagnozę :)

W czasie moich fascynacji i poszukiwań miałem silne pragnienie, aby wstąpić do jakiejś grupy charyzmatycznej, posługiwać modlitwą wstawienniczą. Ale zrozumiałem, że nie było w tym szukania Pana Boga i Jego dzieł, a właśnie ta chęć przeżywania nieuporządkowanych (mówiąc po dominikańsku) przeżyć. I szukanie swojej chwały i zainteresowania mną. Dobrze, że do żadnej takiej grupy nie trafiłem :).

Łukasz

« 1 »
TAGI: