Polska cierpi na legislacyjną biegunkę. W efekcie nasze prawo jest najbardziej chwiejne w całej UE – wynika z raportu firmy doradczo-audytorskiej Grant Thornton.
W 2014 r. weszło naszym kraju w życie 25 tys. stron nowych przepisów. W roku 2015 powstało kolejnych 30 tys. stron.
W 2014 r. w Polsce przyjęto 1749 nowych ustaw i rozporządzeń. Jeśli porówna się to z „produkcją” prawa w innych krajach Unii Europejskiej, to okaże się, że więcej wyprodukowali tylko Włosi (4315) i Grecy (3731). Jednak akty prawne południowców są znacznie krótsze niż te polskie. W efekcie Polska zajęła pierwsze miejsce pod względem łącznej długości nowych przepisów. Wyniosła ona 66,1 mln znaków (ze spacjami), przy czym badanie zakłada oczyszczenie tekstów z różnic językowych. Dla porównania: zajmująca ostatnie miejsce w zestawieniu Szwecja wyprodukowała przepisy o łącznej długości 1,2 mln znaków, Niemcy - 2,7 mln, zaś bliższe nam Czechy i Węgry odpowiednio: 10,2 i 29,8 mln znaków.
Grant Thornton skonstruował wskaźnik zmienności prawa. Za wartość 1 przyjęto łączną długość nowych przepisów w kraju, którym okazała się ona najmniejsza, czyli w Szwecji. Dla Polski wskaźnik ten okazał się najwyższy w całej UE i wyniósł 55,6. Oczywiście, jest to wskaźnik sztuczny. Daje jednak wyobrażenie o skali problemu nadprodukcji i zmienności polskiego prawa.
Komentując powyższe dane na obserwatorfinansowy.pl, Jan Cipiur stwierdził, że biurokracja jest jak lek: w dobrze dobranych dawkach leczy i daje ukojenie, a przedozowany - w pierwszej fazie otumania, potem odbiera siły i w końcu zabija. Zacytował też Feliksa Konecznego, który w wydanej w 1949 r. pracy pt. „Państwo i prawo w cywilizacji łacińskiej” pisał: „Jest pewien grzech przeciwko siódmemu przykazaniu, z którego Polacy zazwyczaj nie zdają sobie sprawy, chociaż bardzo ciężki. Najgorszą społecznie ze wszystkich kradzieży jest kradzież czasu, gdyż demoralizuje okradzionego. Jest to specjalność biurokracji względem obywateli, wybujała oczywiście najbardziej tam, gdzie biurokracja najbardziej się rozrosła, tj. w Polsce. Im więcej urzędów, tym więcej czasu się marnuje; im liczniejsi są w jakimś urzędzie urzędnicy, tym wymyślniejsze formy przybiera rabunek czasu.”
jdud /obserwatorfinansowy.pl