Nie wystarczy zamknąć granice. I nie wystarczy je szeroko otworzyć.
22.03.2016 14:15 GOSC.PL
Kolejne w ostatnim czasie zamachy. Kolejne europejskie miasto wstrząśnięte falą ataków, śmiercią i krwią niewinnych ludzi. I znowu stajemy przed pytaniem: co zrobić, by Europa znowu była bezpieczna?
Jak zwykle w takich sytuacjach, społeczeństwo się polaryzuje: jedni nawołują do całkowitego zamknięcia granic UE, czasem nawet do deportacji muzułmanów, inni przestrzegają - nie stawiajmy znaku równości między terrorystami i wyznawcami islamu. Nie pozwólmy, by wzrastała w nas nienawiść do tych, którzy nie są tacy, jak my. Kto ma rację?
Sam nie wiem. Z jednej strony rozumiem, że nie każdy muzułmanin biega z bombą w plecaku i takie patrzenie na migrantów jest krzywdzące dla większości z nich. Radykalne zamykanie granic może doprowadzić do jeszcze ostrzejszych podziałów i sytuacji, w której prawdziwi uchodźcy, którzy ratują swoje życie, zostaną pozostawieni bez pomocy. A komu jak komu, ale im jesteśmy winni pomoc, bo życie jest wartością wyższą niż kulturowa spójność społeczeństwa. Twierdzenie, że jest inaczej, jest wyrazem jednego z największych grzechów zachodniego świata - patrzenia na ludzi spoza naszego kręgu cywilizacyjnego z góry, jak na podludzi.
Z drugiej strony udawanie, że seria ataków w Europie nie ma związku z falą islamskiej migracji jest głupotą i chyba również... grzechem. Kolejne akty terroru mają ścisły związek z falą muzułmańskiej imigracji i pomijanie tego faktu jest tak samo krzywdzące dla ludzi pragnących spokojnie żyć w Europie (niezależnie jakiego pochodzenia, wiary czy koloru skóry), jak stwierdzenie że "muzułmanin = terrorysta" jest krzywdzące dla milionów wyznawców Allaha. I nazywam taką postawę grzechem dlatego, że prowadzi do zaniedbania troski o bezpieczeństwo mieszkańców Europy, sprowadzając na nich zagrożenie życia i zdrowia. Przykładów mamy mnóstwo tylko w ostatnich miesiącach: Paryż, Kolonia, Hamburg, Helsinki, dziś Bruksela.
Jedna i druga postawa ani o krok nie przybliża nas do trwałego rozwiązania problemu. Nie może być dobre żadne rozwiązanie, które wyrzuca poza margines część uczestników dramatu. Niezależnie, czy wyrzuconymi będą przybysze czy tutejsi.
Symboliczne "Herzlich Willkommen" Angeli Merkel skierowane do setek tysięcy migrantów, zamiast rozwiązać problem, jeszcze bardziej skomplikowało sytuację. Ale czy radykalne zamknięcie granic przybliży nas do znalezienia wyjścia z tej sytuacji? Tylko iluzorycznie, bo nie likwiduje przyczyn migracyjnego tsunami. A o przyczynach świat zachodni może wiele powiedzieć. O wojnie w Syrii, której końca nie widać, a w której w gruncie rzeczy Syryjczycy są tylko pionkami na planszy rozstawionej przez polityczne potęgi współczesności. O długoletnim ekonomicznym wysysaniu naturalnych bogactw krajów III świata, co w konsekwencji prowadzi do biedy tamtejszą ludność. Nic przecież tak nie mobilizuje do walki z wrogiem, jak poczucie doznanej krzywdy, a krzywdzicielami na tej scenie są bogate państwa Zachodu. To świat zachodni stworzył doskonałe podłoże, na którym wszelkiej maści fundamentaliści pokroju al-Baghdadiego budują dziś krwawe armie terrorystów.
Nie wiem, jakie jest doskonałe rozwiązanie problemu, z którym dziś boryka się Europa. Możliwe, że doskonałe rozwiązanie po prostu nie istnieje. Mleko się rozlało, a teraz trzeba zmierzyć się z konsekwencjami. Na pewno jednak warto szukać rozwiązań długofalowych. I patrzeć na problem szerzej niż z perspektywy szeroko otwartych granic lub szczelnie zabudowanych murów.
Wojciech Teister