Jak świętować najważniejsze wydarzenie w naszej historii – 1050. rocznicę chrztu Polski? Z ogromnym rozmachem. „Wiara Lecha” i słynna poznańska rodzina Borejków zaśpiewają „Gdzie chrzest, tam nadzieja” i przypomną: „Nie trać dziedzictwa”.
Chrześć!” – witają mnie ulotki rozłożone w Bramie Poznania. A inne przypominają: „Nie trać dziedzictwa”. Gra słów wskazuje jednoznacznie: stoję na ziemi, na której podjęto najważniejszą decyzję w dziejach naszego państwa. To tu, w Wielkopolsce, Mieszko I zanurzył się w wodach chrztu dających dostęp nie tylko do rodziny królestwa nie z tej ziemi, ale i do rodziny narodów zachodniej kultury. O decyzji Mieszka I nie sposób powiedzieć inaczej. To była najważniejsza decyzja w historii kraju, o której uczy się Jan Kowalski. Nadanie kierunku. Wszczepienie gałązki w pień chrześcijańskiej Europy. Wymiana życiodajnych soków.
Spacerując po Poznaniu na każdym kroku przekonuję się, że do kwietniowej rocznicy chrztu Polski nie trzeba dorabiać żadnej pobożnej ideologii. To nie będzie kilkudniowe świętowanie, rodzaj krótkotrwałego eventu. To będzie prawdziwe wydarzenie.
Sam chrzest Mieszka odbył się w jednym z baptysteriów Wielkopolski. W którym? Pasjonujące dyskusje rozpalają naukowców. O chrzcie w Gnieźnie pisał Jan Długosz. – Tyle że robił to po 500 latach... To nie dokument historyczny, ale niezły reportaż – uśmiecha się prof. Andrzej M. Wyrwa, historyk i archeolog, dyrektor Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy. – To barwna literacka wizja, która z historyczną prawdą nie ma zbyt wiele wspólnego. Mamy pewność, że odbyło się to w granicach Civitas Schinesghe („państwa gnieźnieńskiego”), czyli w przestrzeni historycznej Wielkopolski. Najbardziej prawdopodobne jest baptysterium na Ostrowie Lednickim. Dlaczego? Ze względu na rozmach prac, jakie tu przeprowadzono. Siedziby Mieszka I były ekskluzywne, miały charakter prestiżowy, a na Ostrowie Lednickim widać to szczególnie dobrze. Gród w latach 963–965 był wielkim terenem budowy.
Stoję nad grobem
Prom powoli rozbija fale. Płyniemy na Ostrów Lednicki. Tu stacjonowała drużyna książęca, tu odkryto palatium i resztki kościoła wraz z baptysterium. Zimny wiatr szaleje na zmarzniętych polach. Znad wody wzbija się stado kaczek. Na niebie klucze ptaków. Ostrów z odległym lądem łączył niemal półkilometrowy most. Budowa takiej kładki była potężną inwestycją. Dębowe pale wbijano w niektórych miejscach na głębokość 11 metrów. Na wyspie, na której nie ma kamieni, wybudowano kamienną rezydencję, baptysterium i kościół, a więc materiał budowlany trzeba było transportować z lądu. Po co? Czy rozmach, z jakim budowano gród, nie wskazuje na to, że to Ostrów Lednicki był chrzcielnicą dworu Mieszka I?
– Możemy z pewnością mówić o pewnym micie. Grecy czy Rzymianie mieli mitologię. Tu również moglibyśmy przyjąć taki mit. I mówić o Wielkopolsce jako Gnieździe – uważa Przemysław Terlecki, koordynujący odchody 1050. rocznicy chrztu Polski.
No dobrze. A skąd wzięła się data 14 kwietnia 966 roku? – Wskazuje na nią liturgia – opowiada prof. Wyrwa. – Tablice paschalne ukazują jednoznacznie, że była to Wielka Sobota, dzień, w którym chrzczono katechumenów. Jest to więc symboliczna data chrztu dworu Mieszka I, a jednocześnie chrztu Polski. Można brać również pod uwagę uroczystość Zesłania Ducha Świętego, ale najbardziej prawdopodobną datą jest Wielka Sobota.
Po stromych schodkach schodzimy do krypty potężnej poznańskiej katedry. Pod naszymi nogami chowani byli pierwsi książęta i królowie piastowscy. Ponieważ katedra przechodziła niezwykle burzliwe dzieje (w czasie II wojny była zrujnowana), nie ma tu dziś doczesnych szczątków piastowskich władców. – Ludzie nie mają często pojęcia, jaki skarb kryje się na Ostrowie Tumskim – opowiada Przemysław Terlecki. – Ba, wielu poznaniaków nie zdaje sobie z tego sprawy…
Nie sposób uciec od pytań, w jakim miejscu znajdowalibyśmy się dziś, gdyby książę Polan nie związał się z Rzymem i kulturą śródziemnomorską. Choć był to czas sprzed schizmy, podział na chrześcijański Wschód i Zachód był już wyraźny. Przyjęcie wspólnej religii osłabiało wpływy pogańskich kapłanów podbitych plemion i sprzyjało umocnieniu władzy księcia, a sam Mieszko I wszedł do grona równych sobie rangą panujących i był przez nich traktowany jak równorzędny partner.
Marcin Jakimowicz